Nisargadatta Maharaj – Odkrywca Prawdziwej Natury Jaźni
Nisargadatta Maharaj, hinduski mistrz duchowy, jest jedną z kluczowych postaci współczesnej filozofii adwajtycznej, znanej jako nauka o niedualizmie. Jego nauki przyciągają ludzi z całego świata, którzy poszukują odpowiedzi na fundamentalne pytania dotyczące życia, tożsamości i ostatecznej rzeczywistości. Chociaż żył w ubogich warunkach i prowadził skromne życie jako sprzedawca tytoniu w Bombaju, jego duchowe nauczanie zainspirowało pokolenia adeptów, zarówno w Indiach, jak i na Zachodzie.
Kim był Nisargadatta Maharaj?
Urodzony jako Maruti Shivrampant Kambli w 1897 roku w małej wiosce Bombaj, Maharaj od najmłodszych lat przejawiał zainteresowanie duchowością. Jego życie zmieniło się, gdy spotkał swojego mistrza, Siddharameshwara Maharaja, który wprowadził go w nauki adwajtycznej filozofii. Po śmierci swojego guru, Nisargadatta zaczął dzielić się swoją głęboką mądrością, ucząc prostych, ale głęboko przenikliwych zasad o naturze Jaźni.
W swoich naukach Nisargadatta opierał się na bezpośrednim doświadczeniu prawdziwej natury, która wykracza poza ego, ciało i umysł. W książce, która stała się najbardziej znana dzięki jego naukom – „I Am That” – opisywał Jaźń jako coś, co jest wieczne, niezmienne i niezależne od zewnętrznych zjawisk. Jego podejście do nauczania było proste, bezpretensjonalne, ale niezwykle mocne, dotykając głęboko serc tych, którzy go słuchali.
Czego nauczał Nisargadatta Maharaj?
Nisargadatta Maharaj nauczał, że prawdziwe zrozumienie tożsamości zaczyna się od świadomości, że „nie jesteśmy ciałem ani umysłem”. Nauczał, że ludzka świadomość jest niezmienną, wieczną esencją, która nie jest związana z doświadczeniami materialnymi. Jego przesłanie skierowane było zarówno do kobiet, jak i mężczyzn, niezależnie od wieku czy statusu społecznego.
Główne zasady nauczania Maharaja:
- Nieidentyfikowanie się z ciałem i umysłem – Maharaj stale powtarzał, że większość problemów, z którymi ludzie się borykają, wynika z utożsamiania się z ciałem i umysłem, które są z natury przemijające. Prawdziwa Jaźń jest jednak nieśmiertelna i niezależna od zewnętrznych zjawisk.
- Zrozumienie natury świadomości – Maharaj uczył, że świadomość jest tym, co nadaje rzeczywistości sens. Wszystko, co postrzegamy, istnieje tylko dlatego, że jesteśmy tego świadomi. Ucząc się rozpoznawać tę prawdę, możemy uwolnić się od cierpienia.
- Droga do wyzwolenia – Nisargadatta kładł nacisk na bezpośrednie doświadczenie oświecenia poprzez samobadanie i introspekcję. Uważał, że tylko wnikliwe zadawanie pytań o prawdziwą naturę Jaźni może prowadzić do wewnętrznej wolności.
- Nie ma indywidualnego „ja” – W naukach Maharaja jedno z kluczowych stwierdzeń brzmiało: „Nie jestem indywidualnością, jestem całością”. Tym samym odrzucał koncepcję oddzielnego ego, które wielu ludzi postrzega jako fundament swojej tożsamości. Jego nauki prowadzą do zrozumienia, że wszystko, co istnieje, jest częścią jedności.
Praktyka duchowa według Nisargadatty Maharaja
Praktyka Maharaja nie opierała się na rytuałach, skomplikowanych technikach medytacyjnych czy długich mantrach. Zamiast tego, wskazywał na prostotę bycia świadomym siebie i badanie tego, kim naprawdę jesteśmy. Główne narzędzie, które proponował, to „samopamięć” – nieustanne przypominanie sobie, że nie jesteśmy naszymi myślami, ciałem ani emocjami. Powtarzał, że „Jaźń” jest wiecznym świadkiem, który nie podlega zmianom i jest niezależny od wszelkich doświadczeń.
Jego słynne zdanie „Poznaj siebie” nie oznaczało studiowania siebie jako osoby, lecz odkrycie głębokiej prawdy o naturze bytu, która nie ma początku ani końca.
Wpływ Nisargadatty na współczesny świat duchowy
Pomimo swojego skromnego życia, Nisargadatta Maharaj stał się jedną z najważniejszych postaci w nurcie adwajtycznej filozofii. Jego nauki, choć przekazywane w skromnych warunkach małego mieszkania w Bombaju, dotarły do ludzi na całym świecie. Dzięki tłumaczeniom jego wykładów na wiele języków oraz publikacjom, takim jak „I Am That”, jego przesłanie stało się globalnie dostępne i zyskało popularność nie tylko w Indiach, ale także w Europie i Ameryce Północnej.
Dziś jego nauki są studiowane przez osoby poszukujące głębszego zrozumienia siebie oraz duchowych prawd, które wykraczają poza tradycyjne koncepcje religijne i filozoficzne. Nisargadatta nie dążył do sławy, lecz jego autentyczność, bezpośredniość i prostota uczyniły go jednym z najważniejszych nauczycieli duchowych XX wieku.
Znaczenie nauk Maharaja w dzisiejszych czasach
Nauki Nisargadatty Maharaja są aktualne również dzisiaj, kiedy wielu ludzi szuka spokoju i sensu w świecie pełnym chaosu i niepewności. Jego przypomnienie, że to, kim naprawdę jesteśmy, nie zależy od zewnętrznych okoliczności, jest potężnym narzędziem dla tych, którzy pragną wewnętrznego wyzwolenia i pokoju. Każda osoba, niezależnie od płci, może czerpać z jego nauk inspirację, aby odnaleźć prawdziwe szczęście i spełnienie poprzez samopoznanie.
Nisargadatta Maharaj pozostawił po sobie dziedzictwo, które inspiruje i zmienia życie ludzi na całym świecie. Jego nauki, choć proste, oferują głęboką mądrość, która prowadzi do wewnętrznego spokoju, wolności od iluzji ego oraz zrozumienia jedności wszystkiego, co istnieje. Bez względu na to, kim jesteśmy i skąd pochodzimy, prawdy przekazywane przez Nisargadattę Maharaja pozostają uniwersalne i dostępne dla każdego, kto gotów jest odkryć prawdziwą naturę swojej jaźni.
Rozmowy z Mędrcem Nisargadattą Maharajem
Z przedmowy
Książka ta składa się z dwóch części: pierwszą stanowi szesnaście spotkań, jakie miały miejsce między rokiem 1978 a początkiem roku 1980, w których zostały przedstawione główne punkty nauki Maharaja. Następnie – najważniejsze punkty mojego własnego spotkania z Sat-Guru, które odbyło się między 25 października a 15 listopada 1980 roku. W tłumaczeniu tym szczególnie zależało mi na zachowaniu prostego i energicznego charakteru słów Maharaja. Sądzę, iż ważne jest podkreślenie piorunującego charakteru odpowiedzi Maharaja, odpowiedzi “wytryskujących z niego z wielką intensywnością, nierzadko wcześniej, niż tłumacz zdążył do końca przetłumaczyć pytanie na marathi. Większość rozmówców posługiwała się angielskim “przybliżonym”, co tłumaczy powtórzenia. Trzeba również zdawać sobie sprawę ze zmiany rozmówcy w trakcie omawiania tej samej kwestii. Śri Nisargadatta, mimo iż dotknięty rakiem gardła, nie chciał niczego zmienić w swym codziennym życiu, w niektóre dni jednak był bardzo słaby i mówił mniej. Trzeba zatem – szczególnie w części drugiej – zdawać sobie sprawę a długich chwil ciszy, oddzielających wypowiedzi Maharaja, które czytającemu mogą się wydawać pozbawione logicznego związku.
Nie jestem ani pobożny, ani niewierzący;
nie żyję według rozkazów ani według mego rozumu;
nie jestem ani mówca, ani słuchaczem;
nie jestem ani sługą, ani panem;
nie jestem ani wolny, ani uwięziony;
nie jestem ani przywiązany, ani odwiązany.
Nie jestem oddalony od nikogo; nie jestem bliski nikomu.
Nie pójdę ani do piekła, ani do nieba.
Pracuję na całego, a przecież jestem poza wszelką pracą.
Niewielu mnie rozumie; kto mnie zrozumiał, trwa w pokoju.
Kabir
1. Niektórzy z was mówili o nauce. Mistycyzm nie jest naukowy. Nauka coś odkrywa lub wytwarza, mówi wam w jaki sposób wyprodukować to, co odkryła, jak tego używać, jak to przechowywać lub nawet – jak się tego pozbyć. Produkt jest doskonale znany i został stworzony w sposób naukowy. Mistycyzm jest zainteresowany nami samymi. My się pojawiliśmy i świat się pojawił w sposób nagły. Dlaczego? Tego nie wiemy, tym nie mniej wytężamy się, by to odkryć. Czym jesteśmy my, czym jest świat i jakie są nasze wzajemne relacje? Nie mamy pojęcia, ale przyswajamy sobie przekonania, wyrażone przez tego czy owego. Lub ograniczamy się do wierzenia w to, co powiedzieli nam rodzice: “jesteś tym i tym”. Kończymy zaś na tym, że jesteśmy związani całym szeregiem relacji, skonstruowanych wyłącznie na podstawie tego, co zostało zasłyszane.
To uprzytomnienie sobie istnienia, stwierdzenie faktu “jestem” pojawiło się spontanicznie. Dzisiaj “jesteśmy”, tak jak “jest” wschodzące słońce. To istnienie jest samo w sobie rodzajem doświadczenia. Przed narodzinami nie istniało doświadczanie; doświadczenia pojawiły się dopiero wraz z pojawieniem się “jestem”, tej przytomności, tej istności.
Następnie odkrywacie, że to istnienie, ta przytomność wyrażona przez “jestem” stanowi przyczynę wszelkich radości i wszelkich cierpień. Rodzi ona również wszelkie wasze potrzeby; na tym poziomie istnienia wszystko to jest nieuniknione. Ta konstatacja “jestem”, ta wewnętrzna wiedza, powodująca tyle ruchów, potrzeb, wymagań – czym to jest? Czym jest ta tożsamość? Musicie to znaleźć. Jeśli życzycie sobie objaśnień, zadawajcie pytania, ale wyłącznie na ten temat.
Rozmówca: Skoro nie jest się ani ciałem, ani wyobrażeniami, chodzi o to, by odkryć, czym się rzeczywiście jest. Czy jest to doświadczenie wewnętrzne?
Tłumacz: “Jestem” samo w sobie jest doświadczeniem i wiedzą.
R: Czy osiągnięcie doświadczenia “jestem” prowadzi do stanu ciągłego istnienia?
M: Jeśli intensywnie obserwujesz, jeśli rozumiesz przebudzenie się tego istnienia i jego późniejsze zniknięcie, rozpłynięcie się w źródle, wtedy – tak.
R: Obserwować?
M: Jeśli chcesz – użyj innego słowa. Tego, które bada, spostrzega; przebudzenie tej istoty jest wieczne, gdyż ty jesteś wtedy, gdy ta istota się pojawia, jesteś, gdy znika i byłeś, zanim się pojawiła. Bądź, pozostań w tym “jestem”.
R: Gdy obserwuję “jestem”, z nagła pojawia się nowy stan, jak sen. Próbuję się z niego obudzić, ale ten stan snu jest bardzo silny.
M: To, czego doznajesz w tym śnie na jawie, jest wynikiem utożsamienia się twojej przytomności, twojej istności z tym, co się zdarza.
R: Tak, rozumiem.
M: Twoja przytomność musi obserwować stan jawy, a również stan, który nazywasz stanem snu.
R: Ale ten świat snu istnieje, wyłania się sam z siebie, pojawia się.
M: Komu? Przytomności.
R: Ale gdy śnię, nie jestem obudzony.
M: Musisz odkryć, o jakim “ja” mówisz. Jakie jest to “ja”, które twierdzi, że jest przytomnością.
R: To powstaje we mnie.
M: Nawet to “ja” zniknie. Nawet ten przytomny stan obserwacji oczywistego “jestem” nie będzie już mógł powiedzieć “ja widzę”, gdyż tam, gdzie “to” widzi, nie ma już “ja”. “To” nie dysponuje żadnym instrumentem, pozwalającym powiedzieć “ja”.
R: Czy ty możesz jedynie widzieć sen?
M: Sen może być widziany jedynie przez twą przytomność, twoją istotę. W twoim świecie tylko znaczenie i skuteczność owej przytomności są uwzględniane i doceniane. To jest ta mała przytomność, która stworzyła cały wszechświat, musimy ją jednak przekroczyć.
R: Rozumiem. Wszystkie rzeczy rodzą się w przytomności, wszystko pojawia się w mojej obecności, na łonie “jestem”.
T: Zatrzymuję cię, aby wprowadzić małe uściślenie, gdyż mój angielski i twój angielski mogłyby sobie nie odpowiadać. Gdy tłumacząc Maharaja mówię o przytomności (ang. comsciousness, franc. conscience – przyp. tłum), idzie tu o poczucie istnienia, o to stwierdzenie “jestem”. Ale gdy mówię o świadomości (ang. awareness, franc. presence), nie ma już “ja”. Idzie tu o stan bezczasowy. W zasadzie tak właśnie się wyrażamy.
R: Czy przytomność jest względna, a świadomość jest używana dla określenia absolutu?
M: Postarajmy się zdefiniować te terminy. Czysta świadomość jest tym, co wiecznie góruje, w szczególności wówczas, gdy przytomność stapia się ze swym źródłem. Gdy nie ma już przytomności, zwycięża świadomość.
R: Czy świadomość jest ciągła?
M: Przytomność pojawia się i znika, świadomość jest zawsze.
R: Czy przytomność pojawia się na łonie świadomości?
M: Tak, jest ona początkiem i przyczyną dualizmu. Używamy słów dla potrzeb wzajemnej komunikacji, jednak żaden z tych stanów nie może być wtłoczony w formę słów i przekazany ci poprzez słowa, to jest niemożliwe.
Czym dysponujemy? Wyłącznie przytomnością. Jestem tą przytomnością, która stwarza swe własne światło, swą własną oświetloną przestrzeń mentalną. Nie jesteś niczym więcej niż tym, Czit Bhaskar, prymaryczną istnością, świetlistą, pierwszym objawianiem “jestem”. Nie odczuwasz jej ani ciałem, ani umysłem, ona pojawia się w sposób nagły. Nie ma słońca, ale w chwili, gdy pojawia się pierwszy promień, cały wszechświat zostaje oświetlony. Tak samo pojawia się czit, “jestem” i wszys, “jestem” i wszystko zostaje oświetlone.
, “jestem” i wszys
R: To jest jak eksplozja.
M: Nazwij to jak chcesz, ale bądź przekonany. Jedna mała iskierka może znienacka wywołać potężną eksplozję, a jej przyczyną będzie ta malutka iskierka. Zupełnie tak samo przyczyną twojego świata jest to malutkie “ja”, to z jego przyczyny istnieje wszechświat. To objawienie “jestem” nie ma ani kształtu, ani rozmiarów, nie ma pragnień, jest tylko istnieniem.
Pierwszym przejawem jest zatem Czit Bhaskar, światło, którego istota jest sama w sobie ujawnieniem się istnienia. Można mu nadać inną nazwę, Czidakasz – niezmierzona cisza, bez formy i struktury, to znaczy przestrzeń, która jest wytworem twojej istoty Czidakasz..
Gdy twoja istota Czidakasz jest oświetlona przez Czit Bhaskar, przyjmuje kształt przejawionego wszechświata i jest zwana Mahadakasz. Ich relacja jest relacją rodzica i dziecka. Widzialny wszechświat jest tworzony ze świetlistości twej istoty i z ukształtowania przestrzeni twej istoty. Ten, kto ustala się w tej istności, w tym Mahadakasz, gdzie łączą się przestrzeń, światło, wiedza i wszystko, co istnieje, stanowi jedność z samym sobą. Wszystko stapia się w nim i odkrywa on swoją rzeczywistą tożsamość. Dotąd powinno dotrzeć twoje rozumienie siebie samego.Ten, kto zna swą prawdziwą tożsamość, nie będzie się łączył z zawodowym spirytualizmem, który pragnie jedynie robić pieniądze. Nie będzie handlował tym, co wie, gdyż zna wartość wszystkiego. Taka osoba faktycznie nie będzie już osobą. Ten, kto wie, że cały wszechświat jest stworzony przez jego własną
istotę, nie może igrać duchowymi prawdami; on wie, że wszystko jest nim.
R: Stworzony, cały wszechświat …?
M: Tak, cały wszechświat jest jego tworem. Trzeba, by moje angielskie słowa i twoje angielskie słowa wiernie sobie odpowiadały; bądź czujny, gdyż inaczej nie zrozumiesz mnie właściwie. Świat nie został skonstruowany ani stworzony przez kogoś, on wytrysnął sam z siebie, ze świadomości i nie posiada przyczyny. Czytałeś i studiowałeś Ewangelie, czy ten właśnie aspekt istnienia jest tam wspomniany? Musi być, ale w sposób ukryty.
R: Gdy czyta się słowa wypowiedziane przez Jezusa, takie jak: “bądźcie jednym z Ojcem”, gdy mówi on: “Bóg, świat, człowiek i ja jesteśmy jednym” – myślę, że to oznacza to samo.
M: Czy skonsumowałeś tę wiedzę? Czy przetrawiłeś i przyswoiłeś słowa Jezusa?
R: Na początku źle rozumiałem i to stwarzało problemy.
M: Prawdopodobnie nie skonsumowałeś wszystkiego, nie zrozumiałeś.
R: Ostatnio jednak ponownie przeczytałem Ewangelie nowymi oczami i widzę, że u źródła, u korzenia nie ma różnicy pomiędzy tym, co ty mówisz a tym, co powiedział Jezus.
M: To samo pojęcie istnieje w buddyzmie Zen. Czy znalazłeś je w pismach buddyjskich, które czytałeś?
R: Tak.
M: Jeśli w Ewangeliach i w buddyzmie odkryłeś rzeczywistość swej natury, czy potrzebowałeś przychodzić aż tutaj?
R: Nie, w istocie nie.
M: Jezus Chrystus, Budda, Allach, Zen – wszyscy mówili o mnie, o mojej egzystencji, o mojej istocie. Wszyscy oni komentowali moją egzystencję, czy się zgadzasz?
R: Czyją egzystencję?
M: Moją egzystencję. Jaki inny awatar mówi tak jak ja? Kriszna, tak on również mówi o mnie. W Bhagawadgicie mówi on: “wszystkie istoty są wcieloną boskością”, to znaczy, że sama moja przytomność stanowi jej przyczynę. Czymkolwiek będzie rzecz stworzona – ptakiem czy mrówką – góruje nad nią moja przytomność. Wszystko jest mną, wszystko jest tylko częścią mnie samego.
Przy tym wszystkim, jeśli wyobrażacie sobie, że odniesiecie jakąkolwiek korzyść z odkrycie swej prawdziwej tożsamości, bądźcie pewni, że nie dokonacie tego nigdy.
R: Mamy zatem uważać tę najwyższą wiedzę za pozbawioną wszelkiej wartości?
M: Jeśli żywicie przekonanie, że możecie wyciągnąć z tego odkrycia jakikolwiek zysk, jeśli poprzez nie pragniecie coś zdobyć, powinniście porzucić to natychmiast, gdyż nigdy nie osiągniecie swego celu. Czym dysponowaliście sto lat temu po to, by istnieć, jakim narzędziem?
R: A czy ty to wiesz?
M: O, tak!
R: Czy ważne jest, by to wiedzieć?
M: Absolutnie tak, to jest bardzo, bardzo ważne.
R: Dlaczego?
M: Gdyż jest to podstawa wszystkiego. Gdyż idzie tu o korzeń wszystkiego, co jest. Przybyliście wszyscy z odległych krajów, aby zebrać się tutaj w nadziei odkrycia Wiedzy, ważnej i cennej wiedzy, ale ja mówię do was z tego, czego nie znam, z tego, czego nie wiem.
T: Maharaj mówi z punktu widzenia samej obecności, stamtąd, gdzie nie ma nawet poczucia “jestem”.
R: Mówisz mi coś, czego nie znasz?
M: W stanie najwyższym nie ma mnie, nie ma żadnej zapamiętanej wiedzy. Ten głód, który was ożywia, musi zostać użyty do skonsumowania waszego lęku przed śmiercią. Musicie go pożerać nieustannie aż do czasu, gdy ten głód się uciszy. Ten lęk jest spowodowany chciwością istnienia, pragnieniem przedłużenia cennej przewagi – egzystencji. Kto ją nazywa przewagą? Cielesna przytomność. Staniecie się wolni dopiero wówczas, gdy wasz głód zostanie uśmierzony wskutek wyczerpania się lęku przed śmiercią. Esencją tego lęku jest: przedłużyć “jestem”. W tym momencie nawet “jestem” żywi wasz lęk. Musicie się go pozbyć.
R: Czy chcesz powiedzieć, że z wyobrażenia “jestem” wynika również wyobrażenie, że pewnego dnia mnie nie będzie, natomiast jeśli nigdy mnie nie było, to nie ma lęku?
M: To nie to. Zrozum dobrze. Podczas gdy próbujesz, gdy dokonujesz wysiłku, by ugruntować się w swej istocie, ten proces staje się harmonijny. Staje się coraz bardziej czysty i “jestem” rozpływa się w jego najwyższej czystości … a tam, cóż może pozostać? Czy rozumiesz znaczenie tego: czas połknął, pożarł, zabił czas?
R: To jest postęp, proces.
M: Czy ty wyszedłeś ze słów, czy też słowa wyszły z ciebie? Mówiłem poprzednio o Czidakasz, wynikającym z twej istoty. Ta przestrzeń w jednej chwili wyłoniła się z twej istoty, ale to nie było Czidakasz, to dla twej wygody przypisano jej następnie słowo Czidakasz!!Dla dżnaniego, mędrca, czystego świadka, wiedza, gdy się pojawia, może być tylko wiedzą uniwersalną. Używamy pojęć “poczucie jestem”, “świadomość istnienia”, “istność”, ale dla dżnaniego nie ma już niczego indywidualnego, nie może on być niczym mniej, niż całością tego, czym jest. W moim wszechświecie nie istnieje sprawa narodzin ani śmierci. Czy znajdujecie ten rodzaj informacji w waszych Ewangeliach?, mędrca, czystego świadka, wiedza, gdy się pojawia, może być tylko wiedzą uniwersalną. Używamy pojęć “poczucie jestem”, “świadomość istnienia”, “istność”, ale dla nie ma już niczego indywidualnego, nie może on być niczym mniej, niż całością tego, czym jest. W moim wszechświecie nie istnieje sprawa narodzin ani śmierci. Czy znajdujecie ten rodzaj informacji w waszych Ewangeliach?
R: Tak, w słowach Jezusa.
M: Co wam one przynoszą? Objawiają wam tę prawdę: jesteście.
R: Jezus nie mówi nam, że jesteśmy niczym, zawsze mówi, że jesteśmy czymś. Nie wychodzi poza “jestem”. Zawsze istnieją trzy aspekty saguny (trzy własności świata przejawionego: inercja, aktywność, równowaga).
M: W stadium początkowym, tak. Ale gdy czytasz słowa Jezusa, czy czytasz je jako swoją historię? Jako informacje dotyczące ciebie, objawienia o sobie samym? Powinieneś je czytać jako odnoszące się do ciebie samego. Powiedziałem wam przed chwilę: wszystkie komentarze Allacha, Buddy, Jezusa Chrystusa, wszystko, co zostało napisane, dotyczy tylko i wyłącznie mnie.
R: Sądzę, że aby to zrozumieć, trzeba przeczytać to, co ty na ten temat mówisz.
M: Czytaj to i porównuj ze swoją własną wiedzą, z tym, co ty na ten temat wiesz.
R: W moim przekonaniu Jezusa można porównać z bhakti-jogą.M: Bhakti-joga oznacza umiłowanie swej prawdziwej natury lub oddanie się jej, zjednoczenie z nią. Twoja adoracja musi być zwrócona ku twemu źródłu; musisz stać się jednym z nim.
R: Oddać się Bogu.
M: Jak, skoro Bóg jest odrębny od ciebie?
R: Tak, rozumiem. Natykamy się na dualizm. Istnieje różnica pomiędzy wypowiedzią twoją a Jezusową, ale w końcu obie sprowadzają się do tego samego.
M: To są przynęty, które Jezus w swej mądrości umieścił w Ewangeliach w taki sposób, by przyciągały ignorantów, następnie jednak prowadzi ich w stronę adwaita, nie-dualizmu., nie-dualizmu.
, nie-dualizmu.
R: Odczuwałem potrzebę dewocji. Przez długi czas za nią podążałem, aż pewnego dnia odkryłem, że to nie jest moja droga i obecnie przyjąłem inną – dżnana, drogę Poznania.
M: Aby iść drogą dżnana-jogi, musisz ją rozumieć i rozumieć, co jest do zrozumienia. Wiedza “jesteś” oznacza wiedzę uniwersalną. To jest właśnie droga Poznania, gdyż wydajesz się chcieć tak ją nazywać, choć w istocie nie ma ani sposobu, ani drogi.
R: Wydaje mi się, że święte pisma proponują wiele dróg, dając każdemu możliwość połączenia się z samym sobą.
M: Jedność z Jezusem czy ze mną-samym? Co rozumiesz przez “siebie-samego”?
R: W Ewangeliach można przeczytać: “stać się jednym z Bogiem”, ale gdy to się osiąga, jest się jednym z sobą samym. Pisma nie określają tego dokładnie tak, ale w istocie to właśnie mówią.
M: Jeśli ktokolwiek zrozumiał temat dzisiejszej rozmowy, czy byłby w stanie przekazać go komuś innemu w języku, którego używaliśmy?
R: Tak.
M: W takim razie, co było pierwszą rzeczą, jaką dziś powiedziałem i jaka była twoja odpowiedź?
R: Nie pamiętam. Zapomniałem.
M: Jeśli zapomniałeś, w jaki sposób mógłbyś to przekazać?
R: Pamiętanie słów nie jest ważne.
M: Jaki masz dowód na to, że możesz przekazać to, co zostało powiedziane?
R: Ja jestem tą wiedzą. Czuję ją wewnątrz; nie obchodzi mnie to, czy inni mi wierzą, czy nie.
M: Czy twoja wiara zaprowadziła cię do celu? Czy to, czego się dziś nauczyłeś, ta wiedza, zaprowadziła cię do domu? Czy jest ona w tobie?
R: Tak właśnie czuję.
M: Nadal czujesz, nieprawdaż? W dalszym ciągu wierzysz w odczucia cielesne?
R: Nie.
M: Nie uważaj, że jesteś poza ciałem; z pewnością musisz być fizycznie tutaj. Czy pamiętasz, że będziesz musiał wrócić do swojego kraju, do Holandii?
R: Tak.
M: Miej to samo przekonanie o sobie samym. Niech samo to pojęcie istnienia będzie twoim domostwem. Bądź go pewien tak samo jak konieczności powrotu do Holandii. Przesiąknij tą pewnością, a potem wróć do swego kraju. Oddaj się wszelkiej działalności potrzebnej do utrzymania się przy życiu, ale ulegaj tylko temu objawieniu, tej oczywistości. Proś tylko o to, oddaj się, połącz się z tym i z niczym innym, gdyż wszystko inne jest przez to właśnie stworzone.
Ta oczywistość “jestem” jest twoim mistrzem. Dopóki będzie światło, dopóki będzie w tobie ta iskra, będziesz wiedział, że tu jesteś, że “jesteś”. Mówię ci to na wypadek, gdybyś mimo wszystko obstawał przy chęci wyniesienia jakiejś korzyści ze swego pobytu tutaj. Poza tym uprzytomnieniem sobie “jestem” nie istnieje żaden Bóg, nie istnieje nic. Wszystko jest tutaj, w tej przytomnej świadomości. Idź przez życie z tym mocnym przekonaniem: “jestem, to wszystko jest mną”.Nie krytykuj, nie zwalczaj innych religii, nie przeszkadzaj wierze innych. Jeśli są przekonani, odniosą z tego korzyść, zostaw ich w spokoju. Nie mów o tych rzeczach, chyba, że ktoś przyjdzie cię pytać; w przeciwnym razie twoja postawa będzie taka, jak ta, którą zarzucasz innym. Dopóki trwasz w wyobrażeniu “to jest dobre, a to nie; to trzeba zrobić, a tego uniknąć”, w dalszym ciągu podążasz za religią, jesteś
posłuszny rytuałowi. Gdy sobie to wszystko uświadomisz, przekroczysz wszelkie koncepcje i dopiero wówczas osiągniesz trwały byt. Czy masz obecnie to przekonanie, to zrozumienie? Jaka jest przyczyna twoich przyjemności, twoich cierpień?
R: Chciałbym najpierw zadać ci pytanie: czy mózg nie jest więzią pomiędzy stanem przywiązania do ciała a stanem najwyższym?
M: Mózg jest przedmiotem, pochodną pożywienia – nadającą się na pokarm dla przytomności.
R: Wszyscy tu przez cały czas odpowiadają: “tak, Maharaj, rozumiem, masz rację; ja chciałbym ścisłej odpowiedzi. Przypuśćmy, że w drodze powrotnej mój samolot spadnie, ja nie zginę, ale ucierpię wskutek uszkodzeń mózgu, wszelkie zrozumienie będzie dla mnie wówczas niemożliwe!
M: Twój mózg jest uszkodzony, zgoda, czy to znaczy, że jesteś martwy?
R: Usiłuję zrozumieć, ale … jestem jak ktoś, kto uczy się abecadła: a, b, c, d; jeśli dojdę do środka i mój mózg przestanie funkcjonować, w jaki sposób nauczę się dalszego ciągu?
M: Przypuśćmy, że jakiś człowiek poddaje się operacji. Zostaje uśpiony, a następnie umiera. Czy wiedział, że umiera? Jakie to ma znaczenie, że ciało przestaje funkcjonować, jakie ma znaczenie to, że umiera – ty nie jesteś tym ciałem.
R: Czy to znaczy, że po śmierci osiągnę najwyższy stan?
M: Jedno jest w każdym razie pewne: teraz, po tym, gdy usłyszałeś te słowa, w razie śmierci twoje ciało subtelne pójdzie prosto do wieczności. To się stanie – implantacja została dokonana. Daję ci tę odpowiedź, ponieważ ty jeszcze boisz się śmierci i ta odpowiedź jest przeznaczona tylko dla ciebie, nie dla innych.
R: Nie cielesnej śmierci się boję.
M: Właśnie! Śmierć zagraża ci wyłącznie z powodu tego przemijającego ciała, a obawiasz się, że przekażę temu ciału-intelektowi niekompletne objaśnienia. Ale to zrozumienie jest ulokowane w twej najsubtelniejszej postaci i nawet, jeśli ciało zginie, ten przekaz będzie się rozwijać, pomoże ci wzrosnąć aż do wieczności.
R: Czy mógłbyś skomentować rodzaj tego ciała subtelnego?
M: Jeśli nie jesteś przytomny swoich narodzin, jak możesz mówić o śmierci lub o stanie pośmiertnym?
Maharaj: Tuż przed opuszczeniem swego ciała mój Mistrz powiedział mi: “zaufaj mi, jesteś sam w sobie Absolutem, najwyższym stanem. Nie wątp w te słowa, miej wiarę w to objawienie, wyraża ono tylko prawdę; działaj zgodnie z nią”.
Rozmówca: Co praktycznie robiłeś?
M: Nic wielkiego. Kontynuowałem swoje zwykłe życie, wykonując czynności pozwalające na utrzymanie mej rodziny, ale gdy tylko miałem wolną chwilę, otwarty umysł, miałem zwyczaj przypominania sobie mojego Mistrza i jego słów. Później mój Mistrz osiągnął swoje maha-samadhi, to znaczy opuścił ciało, ja zaś podtrzymywałem się na duchu, zwracając się ku temu, co powiedział i ku intensywności z jaką to powiedział. W moim przypadku było to wystarczające.
R: Była w tobie miłość i wsparcie twego Mistrza i czerpałeś siłę z siły jego słów i z jego ochrony.
M: Jakiekolwiek były słowa mego Mistrza, wyrażały one tylko prawdę, a prawda przynosi prawdę. Ale nie zrobił on nic szczególnego, wszystko kiełkowało spontanicznie z moim rozumieniem, aż osiągnąłem znajomość rzeczywistości.
R: Nawet jeśli twój Mistrz nie uczestniczył rozmyślnie w twoim przebudzeniu, jednak faktycznie współpracował!
M: Możesz powiedzieć, co tylko chcesz. Wszystko, co uwarunkowane przez mój narząd cielesny, powinno się przydarzyć, przydarzyło się. Dlaczego i jak się przydarzyło, tego nie mogę powiedzieć! Nie uczyniłem niczego w jakimś szczególnym celu. Nie miałem potrzeby izolowania się i gdy zdarzało mi się być całkowicie “wewnątrz”, to również działo się w sposób spontaniczny.
R: Czy to oznacza, że nigdy nie czyniłeś przytomnych wysiłków?
M: Wierz temu lub nie – ale nie czyniłem absolutnie niczego. Nie zmuszałem się do dokonywania żadnego wysiłku, nie zajmowałem się również tym, czy pewnego dnia stanę się człowiekiem urzeczywistnionym. Nie interesowało mnie to. Mistrz powiedział mi: “jesteś tożsamy z samym Atmanem, z Bogiem, z Najwyższym” … i opuścił ciało. Moja wiara w jego słowa była absolutna. A nieco później wszystko przytrafiło się w sposób spontaniczny. Dokonywała się we mnie ciągła transformacja. Słowa Mistrza nigdy nie mogły być oparte na niewiedzy, one są samą prawdą. Miałem tylko taką alternatywę: urzeczywistnić całą siłę zawartą w słowach mego Mistrza albo umrzeć. Po zniknięciu mego Mistrza zupełnie nie wiedziałem, co mam robić, ale nabrałem zwyczaju przypominania sobie – całymi godzinami – jego wypowiedzi, jego rad. Nigdy nie dyskutowałem i nie kontestowałem jego nauki.
R: Czy intensywnie recytowałeś mantrę, którą ci dał?
M: Słuchałem jej ciągle. Nie praktykowałem tego, co się zwie dżapa (*), dżapa działo się we mnie, a ja tylko słuchałem. Istnieje werset świętego Tukarama, który mówi: “Rezultat działo się we mnie, a ja tylko słuchałem. Istnieje werset świętego Tukarama, który mówi: “Rezultat jest zdeterminowany przez moc wiary”.
działo się we mnie, a ja tylko słuchałem. Istnieje werset świętego Tukarama, który mówi: “Rezultat
R: Czy można powiedzieć, że jedynie wiara działa?
M: Jakość rezultatu będzie odpowiadać intensywności włożonej wiary, czy idzie tu o ewolucję wewnętrznej dżapa, czy o cokolwiek innego.
R: Czy ta wiara jest bez przyczyny?
M: Jej pierwotną przyczyną jest pewność “jestem”.
R: Czy ta wiedza “jestem” pochodzi z sattvy (wewnętrznej harmonii)?M: Wiedza “jestem” jest wcześniejsza nawet od ukształtowania się pięciu elementów. Absolut nie wie, że jest. Wydarzenie może zostać postrzeżone dopiero po pojawieniu się “jestem”. Trzeba być przytomnym, wiedzącym po to, by w tej przytomności było postrzegane to, co jest znane. Na przykład, człowiek pełen wigoru, całkowicie zdrowy idzie spać i budzi się chory, z gorączką – w jaki sposób może wyjaśnić przyczynę? On nie wie – spał!
Tak samo Absolut nie ma żadnego pojęcia o tym, że jest lub że był; dopiero, gdy spontanicznie pojawia się pojęcie “jestem”, można wysnuć wniosek: Absolut jest lub był. Jedynym elementem pozwalającym na wiedzę o czymkolwiek, jest ta “obecność w sobie samym”. Mój Mistrz powiedział mi, że ta absolutna istota, nie znająca sama siebie, jest moją prawdziwą naturą. Nakazał mi odkrycie tej rzeczywistości i to stamtąd do was mówię, z tego poziomu. A jest całkowitą prawdą, że nie istnieje żaden miernik tego, że jestem lub, że byłem.
Zazwyczaj poszukiwacze prawdy podążają jakąś duchową ścieżką po to, by coś uzyskać – cel swoich poszukiwań, podczas gdy ja interesowałem się okresem, gdy mnie nie było lub nie było wiedzy “jestem”. Godzinami przeżuwałem: “jak to być może, że pojawiam się i znikam w JA w towarzystwie całego tego wszechświata, całej tej wielkiej kosmicznej gry?”
Przed poznaniem mego Mistrza, w wyniku wielu dyskusji z ludźmi religijnymi poprzysiągłem sobie, że nigdy nie dam się o niczym przekonać żadnej ludzkiej istocie. Gdy przybyłem tutaj, przyjaciel powiedział mi: “chodźmy odwiedzić mądrego człowieka, nie mieszka bardzo daleko”. Odpowiedziałem, że nie chcę. Mój przyjaciel nalegał: “nie będziesz musiał nic zapłacić, biorę wszystko na siebie” i kupił girlandy kwiatów, a nawet nowe dhoti i koszulę dla mnie i poszliśmy. Mistrz dał mi mantrę, kazał zamknąć oczy i dokonał inicjacji. Po pewnym czasie powiedział mi: “dobrze, otwórz oczy”. Gdy otworzyłem oczy, zdradziłem swoją przysięgę i od tej chwili stałem się nowym człowiekiem.
W 1932 roku kupiłem dwie książki z filozofii. Wytężałem się, by je przeczytać, ale nie udało mi się ich zrozumieć. Owinąłem je zatem w papier i położyłem na półce. W 1934 roku, w kilka miesięcy po mojej inicjacji dokonanej przez Mistrza, przyjaciel, który mnie z nim zapoznał, zaprosił mnie do swej wioski i poprosił o wyłożenie zawartości tych filozoficznych książek, które przejrzałem dwa lata wcześniej. Mimo, że nie udało mi się wówczas ich zrozumieć, z łatwością potrafiłem je objaśnić. Wszystko to wydarzyło się spontanicznie.
R: Co nastąpiło w trakcie tych kilku miesięcy między początkową eksplozją a okresem, w którym objaśniłeś książki z filozofii?
M: Było to naturalne, jak to wyjaśnić? To tak, jakby mnie pytać – pomijając moje myśli – w jaki sposób otrzymałem tę formę cielesną! Mówi się, że wszechświat znał liczne rozpady. Jak to się dzieje, że pomimo tylu rozpadów nic mi się nie stało? Moja egzystencja, choć mogłem być lub nie być, pozostała nieporuszona. Istniałem – ale nie w ten sposób – i nic nigdy mnie nie dosięgło.
Dziś rano prosiłem was, byście raz na zawsze nabrali zwyczaju, aby brać tę “obecność w sobie” za taką jaka jest – bez kształtu, bez struktury. Ciało, owszem, jest tutaj, ale świadomość, istność nie ma żadnego kształtu. Kładźcie zdecydowany nacisk na tę oczywistość, opierajcie wasze zachowanie na tej rzeczywistości. Gdy fakt, że czujecie się jak Brahma, przekształcicie w nawyk, staniecie się Brahmą.Niektórzy jogini codziennie wchłaniają pewną ilość jadu węża. Pewnego dnia ich ciało jest całkowicie nasycone jadem i żadne ukąszenie nie ma na nich wpływu. Tak samo zacznijcie słuchać mantry
Image LZ w domu Nisargadatty, Bombaj luty 2005
Brahmasmi (jestem Brahmanem (jestem ), a czyniąc to, powoli, stopniowo ją wchłoniecie, zasymilujecie. Jeśli wasza praktyka jest nieprzerwana, w odpowiednim czasie staniecie się Brahmanem. Nie ma potrzeby wątpić, staniecie się Brahmanem, przekroczycie śmierć, która nie będzie mieć żadnej nad wami władzy. Niestety nie macie żadnego wewnętrznego przekonania, żadnej wiary, wleczecie się, błąkacie. Odwiedzacie wszystkich mistrzów. Od każdego domagacie się czegoś i to, co wam odpowiadają jest dobre. Jeden jest dobry, drugi jest dobry, wszyscy są dobrzy – a efekt jest taki, że wciąż jesteście na “zerze”. Musicie gdzieś przylgnąć. Czymkolwiek jest to, co wam zostało powiedziane, trzeba, byście to przyswoili dogłębnie, z pełnym przekonaniem stali się tym.Mój Mistrz przez długi czas stosował umartwienia i w końcu osiągnął prawdę, powiedział mi jednak: “dam ci prawdę, nie ma jednak potrzeby, byś znosił wszystkie umartwienia, które ja znosiłem. Teraz wiem, po co uprawiałem całą tę ascezę i daję ci bezpośrednią znajomość prawdy, stań się jednym z nią”. Oto dlaczego zazwyczaj nie zalecam żadnej ascezy, co najwyżej sugeruję nama-dżapa lub medytację. lub medytację.
Przypuśćmy, że macie kucharza, każecie mu zajmować się gotowaniem, a sami po prostu siadacie i przyglądacie się jego czynnościom. Podobnie, tchnienie życiowe musi być nieustająco zajęte recytacją mantry. Jeśli uprawiacie tę praktykę, usłyszycie, jak ta recytacja dokonuje się automatycznie poprzez wasze ciało. Nawet po zatkaniu uszu usłyszycie poprzez palce powtarzaną mantrę. Jeśli wasz potrzeba osiągnięcia prawdy jest intensywna, skutek będzie szybki.
W czasie gdy zajmowałem się moim handlem, byłem bardzo zainteresowany astrologią i jej przepowiedniami. Co miesiąc ustalałem swój horoskop, aby wiedzieć, w jaki sposób się zachowywać, jak prowadzić interesy, itd. Później, gdy osiągnąłem Absolut, odrzuciłem wszystko, ponieważ zrozumiałem, że nie istnieje dla mnie przyszłość. Jestem – zawsze. Żadna przyszłość nie może mnie dotknąć w żaden sposób, nawet jeśli wszechświat rozpadnie się w nicość, ponieważ ja już uczestniczę w tym stanie. Nie jestem już zależny od tego świata ani od tego wszechświata, to one są zależne ode mnie – do czego mogłyby mi się przydać przepowiednie?
Oto dlaczego zawsze was pytam: za co mnie uważacie? Jaką tożsamość mi przypisujecie? Jak mnie sądzicie? To jest pytanie, które wam zadaję. Żywicie liczne przekonania, macie zamiar odbywać szereg narodzin, już w przeszłości wcielaliście się, itd. Wierzycie we wszystkie te historie. Ja w nie nie wierzę.
Wiem, że nigdy nie istniałem, w tym sensie, że to “jestem”, nigdy się we mnie nie pojawiło, dopiero teraz pojawiło się to “jestem”. W jaki sposób? Wskutek niewiedzy. A czym jest niewiedza? Tym ciałem. To wskutek niewiedzy wytrysnęła ta wiedza “jestem”. Z czego jest ona zrobiona? Z niewiedzy. To dlatego jej nie wierzę, to dlatego twierdzę, że nie znam narodzin.
Pytam was: jaka jest wasza tożsamość? Poprzez jaką tożsamość określacie siebie? Szukajcie, znajdźcie, kim jesteście. Ja nie jestem mędrcem, który się narodził, jestem mędrcem nie-narodzonym. Kimkolwiek są wielcy myśliciele, wielcy mędrcy czy Mahatmowie, którzy mnie odwiedzają, nie mam się czego od nich uczyć. Przed mówieniem do nich nie muszę studiować, przygotowywać się, niezależnie od tematu, gdyż wiem, że są oni wszyscy dzieckiem bezpłodnej matki. Wszystkich ich szanuję, wiem jednak, że to wszystko jest tylko spektaklem na niby.
R: Nie posiadamy tej naglącej potrzeby poszukiwania prawdy. Co robić, jak ją rozwinąć?
M: Musi pojawić się odpowiedź, to dlatego tyle rzeczy jest mówionych. Ale ten, kto jest, jakiekolwiek byłoby jego imię, nie posiada egzystencji. Po co o nim mówić, wszystko jest iluzoryczne!
R: A jednak skłaniasz nas do zadawania pytań; dlaczego? Czy wiedza może zostać przekazana w czasie, gdy pozostajemy spokojni i milczący, z umysłu do umysłu? Na początku prosiłeś nas , byśmy więcej życia wkładali w nasze pytania, a gdy jesteśmy cisi, chcesz, byśmy wprowadzili do dyskusji naszą niewiedzę.
M: Czym w końcu jest wiedza? Może się ona narodzić jedynie na łonie niewiedzy. Niewiedza jest matką wiedzy.
R: Jeśli wszyscy jesteśmy Absolutem, jaką stanowi różnicę, czy poszukujemy prawdy, czy też nie?
M: To, co mówisz, zostało przez ciebie usłyszane. Czy twoje stwierdzenie jest teoretyczne, czy też oznacza, że osiągnąłeś ten stan? Czy zadajesz to pytanie z poziomu Absolutu?
R: Nie, jedynie z poziomu mojej niewiedzy.
M: W jaki sposób na poziomie niewiedzy chcesz zrozumieć stan tak wysoki jak Absolut? Musisz stać się Absolutem.
Zawsze pamiętajcie, z czym utożsamiacie się, zadając pytanie. Jaka jest relacja miedzy wami a intelektem zadającym pytanie? Kto daje życie? Czy wy dajecie życie intelektowi, czy też intelekt daje życie wam? Gdzie leży pierwotna przyczyna? Czy jesteście intelektem?
R: Wydaje mi się, że jestem intelektem.
M: Dlaczego miałbym zadawać sobie trud, by odpowiadać na pytanie, pochodzące z poziomu intelektu? Chcę zaspokajać wyłącznie pytania, płynące z poziomu świadomości, “obecności w sobie”, z poziomu wiedzy, a nie z poziomu mentalnego. Skąd jesteś, dlaczego przyszedłeś tutaj, kto cię przysłał?
R: Jestem z Niemiec. Byłem na kursie w Ganeszpuri i tam właśnie spotkałem innego Niemca, który mówił mi o tobie i to mnie bardzo zainteresowało, nigdy wcześniej o tobie nie słyszałem.
M: Przez ile dni praktykowałeś medytację?
R: Przez dziesięć dni.
M: Czy możesz coś powiedzieć o tym doświadczeniu? Jaką korzyść z niego wyniosłeś?
R: Jeszcze nie wiem, staram się kontynuować praktykę, ale jestem początkujący.
M: A sama praktyka – czy uważasz ją za dobroczynną?
R: Chyba tak. Czy mogę zadać pytanie? Przed chwilą mówiłeś, że chodzenie od aszramu do aszramu i zbieranie okruchów wiedzy jest jałowe, trzeba się gdzieś osadzić. Czy wybór miejsca jest ważny? W jaki sposób odnaleźć miejsce, w którym osiedlenie się byłoby rzeczą ważną?
M: Jest to miejsce, w którym odkrywasz, że jesteś.
R: W jaki sposób odnaleźć miejsce, w którym “jestem”?
M: Wróć do swojej fabryki.
R: W jaki sposób mógłbym to zrobić bez wspomnień?
M: Rób co chcesz, ale rób. Iśwara lub Bóg jest wytworem Mai, złudzenia twojej przytomności, a Maja jest tą pewnością egzystencji. Rodzi się dziecko. Aż do pewnego wieku są mu niezbędni rodzice. Później dziecko rośnie i rodzice nie są już potrzebni. Pamiętasz, że miałeś rodziców, ale co poza tym mogą ci oni dać? Od chwili, gdy dziecko staje na własnych nogach, ważność rodziców maleje, a w momencie, gdy jest ono w stanie się utrzymać, rodzice stają się niepotrzebni. Podobnie waszym oparciem jest niewiedza, a ona wymaga istnienia Boga, którego moglibyście prosić, adorować po to, by was prowadził, udzielał wam swej łaski i chronił – ale jak długo? Aż do dnia, w którym ustalicie swą rzeczywistą tożsamość: “jestem”. Gdy “zakotwiczycie się” w tej samoświadomości, wszyscy bogowie spełnili swoje zadanie i tak jak starzy rodzice, nie mogą się już przydać do niczego. Wykorzystali swój czas i odchodzą. Gdy dziecko dorośnie, pracuje i nie potrzebuje już pomocy swoich rodziców. Podobnie, przekraczamy niewiedzę po to, by utrwalić wiedzę istnienia, później przekraczamy i tę wiedzę, a osiągamy Absolut. Gdy raz ugruntujemy się w Absolucie, pojęcie istnienia, “jestem”, przestaje nas interesować; odrzucamy je, odpada. Tak jak zniknęli rodzice, w ten sam sposób znika wiedza “jestem”.
R: Zatem to, co czujemy do Mistrza, przypomina to, co czujemy do rodziców. Dopóki pozostajemy w niewiedzy, Mistrz jest ojcem duchowym, ale gdy dorastamy, czy jest tak, że odczuwamy jedynie szacunek, a osoba Mistrza znika?
M: Jak długo potrzebujesz Mistrza? Dopóki myślisz “jestem taki a taki”. Gdy raz ugruntujesz się w samoświadomości, a następnie ją przekroczysz, Mistrz nie jest ci już potrzebny.
R: Gdy dochodzę do tego etapu, pozostaje jedynie miłość i szacunek dla Mistrza, podobnie jak dla rodziców, prawda?
M: Trzeba samemu doświadczyć, czym jest ten etap. Nie jest możliwe przekazanie ani wyrażenie tego, czym byłoby twoje doznawanie Absolutu.
R: Ale jakie są obecnie twoje uczucia wobec Mistrza?
M: Gdzie jest potrzeba przeżywania uczuć? Nie ma mowy o uczuciach, istnieją one jedynie na niższych poziomach. Tego wszystkiego potrzebujesz dopóty, dopóki jesteś owładnięty tym wielkim głodem egzystencji, istnienia. Gdy ten głód, to “chcę być” jest zaspokojony, gdzie jest potrzeba przeżywania uczuć do Mistrza czy kogokolwiek?
R: Nie ma ich, są po prostu wspomnieniem?
M: Nie ma tu żadnego miejsca na wspomnienie; jedynie na niższych poziomach można odnaleźć wizerunki, pobożność, itd.
R: Zatem jesteśmy jeszcze przywiązani do tych poziomów. Ale czy wystarczy je porzucić?
M: Nie jest to sprawa porzucenia. Gdy w pełni zaspokoiłeś ten aspekt istnienia, nie wiesz, że jesteś. Czym zatem staje się ta potrzeba wiedzy, jeśli odczuwa się jakieś uczucia wobec Mistrza? Nie masz już wiedzy o tym, że jesteś; kto odczuwa nabożność … i wobec kogo? Nic nie pozostaje.
R: Jest jedynie światło.
M: Czy światło ogłasza, że jest światłem? Zwykle skupiamy niesłychaną uwagę na głodzie i pragnieniu. Przypuśćmy, że nie ma elementu “jestem”, nie ma tego, co nazywa się “ty” – czym staje się problem ugaszenia twego pragnienia? Po to, byś się nasycił, byś odkrył swój byt, masz całą tę mnogość swych małych kolegów: Bóg, nabożność, rytuał, itd. Gdy raz twój głód zostanie uciszony, nie będziesz na nowo wracać do tej zabawy! Czym jest prymaryczny głód u owadów, robaków, ssaków? Chcą przetrwać, chcą egzystować, chcą być. Czy twój Mistrz udzielił ci na ten temat wskazówek?
R: Mój Mistrz zalecił mi, bym stał się prawdą i powiedział mi, że jestem Wszystkim. Ale w sprawie względnego obszaru niewiedzy skierował mnie do ciebie.
M: Normalnie nikt nie rozbiera i nie analizuje sytuacji tak, jak ja to robię – eksponowane są wyłącznie prawdy duchowe. Mówią ci jedynie, jaką masz praktykować dyscyplinę, co należy robić, a co nie.
R: Maharaj, ja wróciłem, ponieważ nie udało mi się ugruntować w tej samoświadomości.
M: Prawda jest wieczna, ona jest zawsze tutaj, a co jest wiecznego w świecie?
R: Intelektualnie rozumiem, ale moje ego powraca nieustannie. To jest to brzemię, którego pragnę się pozbyć.
M: Oto, co trzeba zrobić, dosłownie: zjadaj swój głód egzystencji, nieustannie przeżuwaj tę chciwość “jestem”, tę potrzebę istnienia. Bez przerwy pozostawaj samo-świadomy, przylgnij do tego poczucia istnienia – w sposób niezawodny.
R: Ale gdy przydarza się coś nieoczekiwanego, nie można już dłużej o tym myśleć, sytuacja lub problem zaciemnia to “jestem”.
M: Zmysł “jestem”, poczucie “jestem” nie jest utworzone ze słów, jest ono wcześniejsze od pojawienia się słów. Bądź w tym nieustannie, zanurz się w tym stanie wcześniejszym od słów, asystuj przy pojawianiu się słów.
R: Ale gdy trzeba stawić czoło jakiejś trudności, problemowi, jak mam to zrobić?
M: Co robisz wtedy, gdy stale recytujesz mantrę i obserwujesz to? Konsumujesz swoją pranę, swoje tchnienie życiowe; jest to etap niezbędny. Najpierw wykonuj to wewnętrzne powtarzanie – bez dźwięku, bez mentalnego echa. Wykonując je, bez ustanku obserwuj mantrę; w ten sposób będziesz bez ustanku absorbował pranę. Ten proces pozwoli ci ugruntować się, umocnić w tej pewności “jestem”. Oto wszystko, co trzeba zrobić. Nieustannie recytujesz mantrę, nie wymawiając jej, stale ją obserwujesz i absorbujesz swoje tchnienie życiowe – oto cała sztuka.
R: Ale nie można przez cały czas obserwować mantry, trzeba pracować, przechodzić przez ulicę, spać …
M: Jeśli recytujesz ją intensywnie za każdym razem, gdy jest to możliwe, jeśli jej nie zapominasz, ona też nie zapomni o tobie i będzie sama iść naprzód, stanie się automatyczna i tobie pozostanie samo tylko wewnętrzne jej słuchanie. Zdarzy się to w sposób spontaniczny, jeśli będziesz praktykować. Uczyń z tego swoją drugą naturę.
________________________________________________________
(*) dżapa – ciągła recytacja jakiejś formuły; – ciągła recytacja jakiejś formuły; praktyka w Indiach bardzo rozpowszechniona.
Maharaj: Przed spotkaniem Maurycego Frydmana nie miałem żadnego pojęcia o wiedzy, jaką uzyskałem, ani o niewiedzy, jaką straciłem, ani o tym, czy miało to jakąkolwiek wartość. On mnie nauczył, że dla niektórych może to być użyteczne. Wiedza, którą posiadam, czymkolwiek jest, jest wiedzą nie związaną z przytomnością ciała, a to stanowi wielką różnicę. Ciało jest pożywieniem, dzięki któremu istnieje przytomne “ja”. Gdy ciało jest chore, dajecie mu lekarstwa, ale gdy jest to coś poważnego, może ono przestać funkcjonować i wówczas “jestem” znika. Dopóki trwa owo “ciało-pożywienie przytomności”, możecie wokół siebie doświadczać ogromnej ilości rzeczy. Ale gdy ciało odchodzi, odchodzi i “jestem”. Czymkolwiek zatem są doświadczenia, których dostarcza wam wasze ciało i przytomność – gdy nie ma “jestem”, rozpadają się, nie służą niczemu.
Spójrzcie na ten owoc: za kilka dni będzie przejrzały. Jego wartość, jego “skuteczność” nie będą trwały długo; wkrótce nie będzie on już jadalny. To samo dotyczy ciała. Jego trwanie – tak samo jak owocu – jest związane z czasem; pewnego dnia trzeba będzie je porzucić. Inaczej mówiąc, jeśli zjecie ten owoc teraz, stanie się on wami, ale jeśli poczekacie jeszcze kilka dni, wasze ciało nie będzie w stanie go przyswoić – trzeba go będzie wyrzucić.Wskutek zaburzenia równowagi waszego ciała, możecie mieć wrażenie, że umieracie, nigdy jednak nie doświadczacie żadnej śmierci. Możecie znać lęk przed śmiercią, ale nie śmierć – w żadnym momencie! Wierzyć, że się pewnego dnia umrze, to jest aberracja, grzech! Ponieważ przyszliście się ze mną zobaczyć, spróbujcie zrozumieć to w pełni i niech te lęki przed śm
iercią, niebezpieczeństwem, niech to wszystko zniknie.
Musicie jednak podejść do tego z intensywnym zainteresowaniem. Jeśli nie czujecie się całkowicie zaangażowani w to badanie śmierci, lepiej jest nie robić niczego. Zapomnijcie o wszystkim, co wam powiedziałem i żyjcie najradośniej, jak to jest możliwe. Jeśli jednak pozostajecie tutaj, podejmijcie wysiłek, by przyswoić sobie to, co mówię i zrobić z tego użytek.
Rozmówca: Czy lęk przed bólem zmniejsza się, gdy człowiek ugruntuje się w tej wiedzy, że nie jest ciałem? Przypuszczam, że w istocie sam lęk się nie zmienia, natomiast człowiek przestaje być weń zaangażowany!
M: Lęk przed bólem zniknie. Ból pozostanie, ale twoja reakcja na ból będzie inna.
R: Jeśli kobieta zamężna, która dobrze przyswoiła sobie te pojęcia, o dojrzałości większej niż przeciętna, urodzi dziecko, czy będzie uważała to dziecko za nową istotę w wielkim teatrze Mai, czy też nie? Jaka będzie relacja tej matki i dziecka?
M: Obserwuj zwierzęta; one nie działają, nic nie jest robione w sposób zamierzony. Wszystkie rzeczy potrzebne zdarzają się spontanicznie. Zachodzi: implantacja nasienia, ciąża, poród, karmienie małych – wszystko to odbywa się automatycznie. Ponieważ wyobrażenie o “moim dziecku” jest związane z ciałem, a ty nie jesteś ciałem, to fizyczne przywiązanie do dziecka nie istnieje.Oddzielenie od ciała, utrata przytomności dla większości ludzi jest rzeczą, której obawiają się najbardziej, nazywając ją śmiercią. Ale dla dżnaniego jest to święto, chwila radości. Jeden uważa, że należy do ciała, drugi – że jest odeń całkowicie różny, oto dlaczego to samo wydarzenie powoduje tak odmienne reakcje. Weźcie dwoje ludzi w momencie zawierania małżeństwa: jest w nich bardzo wielka radość, ale to jest nic w porównaniu z ostatnimi chwilami istoty,
która zrozumiała, czym rzeczywiście jest. Ten moment jest zwany śmiercią ostateczną.
R: Dlaczego ta śmierć nie jest wydarzeniem takim jak każde inne, nie zawierającym ani radości, ani smutku? Bowiem, jeśli dobrze zrozumiałem, urzeczywistnienie jest zrozumieniem, że żadne wydarzenie, przyjemność ani cierpienie, nie istnieje – ponieważ jesteśmy wszystkim. Opuszczenie tego wszechświata powinno przypominać połączenie się nowej kropli z oceanem!
M: W pierwszym przypadku radość jest związana z pragnieniem, w drugim – nie łączy się z żadnym pragnieniem. Na tym polega różnica i możesz ją nazwać szczęśliwością.
R: Na początku powiedziałeś, że przed spotkaniem z Maurycym Frydmanem nie przypisywałeś żadnej wartości tej wiedzy o rzeczywistości. Czy mógłbyś to nieco bardziej rozwinąć?
M: Na poziomie, na którym jestem, nie znałem wartości swojej wiedzy o rzeczywistości, ale Maurycy Frydman, który uprzednio żył u boku mędrców takich jak Ramana Mahariszi, Krisznamurti i kilku innych, mógł porównać i ocenić moją wiedzę. Dla niego w tym, co mówiłem, istniał czynnik wspólny z tym, co już słyszał. Oto dlaczego powiedział mi: “Wszystko, co jest tu mówione jednemu rozmówcy, jest następnie tracone, a przecież mogłoby pomóc wielu poszukiwaczom prawdy. Chciałbym przetłumaczyć i opublikować twoje słowa, aby inni mogli cię poznać.” Napisał zatem “I am That” (“Jestem Tym”). To z powodu książki Frydmana spotykamy się tutaj. Nie wywarło to jednak na mnie żadnego efektu, gdyż nie uczyniłem niczego, aby tak się stało. Ludzie, którzy tutaj przychodzą, są konsekwencją szacunku, jaki miał dla mnie Maurycy Frydman, to wszystko.
R: Można zatem powiedzieć, że gdyby Maurycy Frydman cię nie spotkał, wiedza ta pozostałaby w ukryciu.
M: Niektóre rzeczy są bez przyczyny, postrzegamy jedynie ich skutki. To tak, jak ze światem – nie jest on spełnieniem jakiegoś zamiaru; nikt go nie chciał.
R: Chciałem powiedzieć, że gdyby Maurycy Frydman cię nie odkrył, nie moglibyśmy cię poznać.
M: Któż to może wiedzieć? Jak ci przed chwilą powiedziałem, nie istnieje przyczyna; ktoś inny by się pojawił.
Dziecko dochodzi do zrozumienia samego siebie bardzo późno, gdy jest wystarczająco dojrzałe. Co jednak przez ten czas nastąpiło? Nos, oczy, włosy, wszystko się powoli rozwijało, zajęło właściwe sobie miejsce. Kto się tym zajmował? Nikt niczego nie zrobił, rzeczy przydarzają się same. Mamy przekonanie, że wydarzenia są wynikiem takiej czy innej działalności, w istocie jednak jesteśmy zaledwie agentami; rzeczy dzieją się same. Jakie jest pragnienie, którego spełnienie najżarliwiej chciałbyś oglądać? Czy twoje własne towarzystwo będzie się przedłużać, trwać wiecznie? Nawet to przytomne “ja”, którym dysponujesz, jest czasowe. Czy mógłbyś je przedłużyć? Jak długo? Gdy siadasz, aby medytować, czego szukasz, czego pragniesz, jaki jest twój cel? Gdy pozostajesz w towarzystwie swej przytomności, przez jak długi czas możesz utrzymać ten stan? Gdy medytacja zostaje zakończona, od nowa znajdujesz się w ciele wraz z myślami. Otóż trzeba, abyś nieustannie był obecny w tej przytomności, odczuwanej jako “ja”.
Dla mnie porzucenie niewiedzy było dosyć łatwe. Nie musiałem czynić wielkich wysiłków, takich jak Ramana Mahariszi czy inni mędrcy. Kto dokonuje umartwień, uprawia medytację, poddaje się ascezie? Niewiedza. Efekt końcowy jest zawsze ten sam, ale niewiedzący musi dostarczyć większego wysiłku.
R: Jeśli ktoś zrozumiał, nie osiągnąwszy jednak poziomu dżnaniego, czy jest możliwe, by wyjaśnił to innym, pomagając im stać się wyzwolonymi, nawet, jeśli sam nim nie jest?
M: Nie prosiłem was o to, byście głosili. Najpierw sami tym bądźcie. Najpierw stańcie się mędrcami. Skutki waszego nauczania, czymkolwiek miałoby ono być, będą jedynie złudzeniem. Przed próbą obudzenia innych, obudźcie się wpierw sami.
R: Przyjechałem do Indii, ponieważ przeczytałem twoją książkę. Pragnę nauczyć się więcej.
M: Możesz o tym mówić, czy nawet dawać do czytania książkę, pod warunkiem, że nie uczynisz z siebie kaznodziei.
R: Na przykład ludzi, którzy byli tu niedawno, spotkałem jakiś czas temu w Darmasala. Dużo im mówiłem o moich spotkaniach z tobą i powiedziałem, że któregoś dnia wrócę do Bombaju. Byli niesłychanie zainteresowani, choć nie znam głębi tego zainteresowania. To dlatego smutno mi było ich widzieć tak szybko odchodzących.
M: Czy to moja lub twoja wina? Przybywasz z daleka, zatem pozostajesz tu przez kilka dni, ale czy mamy się z tego cieszyć? Cóż to zmienia, być może zrobiłbyś lepiej odchodząc natychmiast. Gdy do was mówię, mówię o sobie, o tym, czym jestem, o moim działaniu. Wiem, że nie ma między nami żadnej różnicy, że nie istnieje żaden dualizm. Człowiek nigdy nie pozna prawdy, jedynie Brahman pozna Brahmana. pozna .
pozna .
R: Czy jest tak, że poznajemy świadomość dopiero wówczas, gdy stajemy się świadomością totalną?
M: Świadomość już tu jest; tym, co masz do odkrycia, jest niewiedza. Jeśli ktoś przychodzi do mnie i mówi: “Wiem to, wiem tamto” odpowiadam mu: “dopiero dwa lub trzy lata po urodzeniu uprzytomniłeś sobie swoje istnienie – nie mów mi zatem o swojej wiedzy. Nie wiesz niczego; swoje własne istnienie skonstatowałeś z trzyletnim opóźnieniem, po co zatem tak mówić?”
R: Czy Absolut wie wszystko, czy też jest nie-wiedzący?
M: Nie wie, że jest. Nierzeczywiste jest przytomne istnienia, Absolut, czymkolwiek jest, nigdy nie jest tego przytomny. Uważasz siebie za element, który wyłonił się z czegoś żywego, zazwyczaj – ze swego ojca i matki. Nie uważasz siebie za coś, co istniało zawsze i nagle dowiedziało się o swoim istnieniu.
Czym w końcu jest religia, jest to po prostu pewien sposób życia. Jeśli uważasz, że dowiedziawszy się czegoś, uzyskałeś wiedzę, jesteś w błędzie. Nie stajesz się dżnanim na skutek wiedzy o czymkolwiek. Wiedza nie jest do zdobycia, po prostu trzeba rozpoznać niewiedzę.
Maharaj: Pożywienie i woda dają ciału to, co jest mu potrzebne. Istnienie i siła życiowa zależą zatem od pożywienia i wody. Jeśli zabraknie ich przez miesiąc, zgaśnie tchnienie życiowe oraz “jestem”.
Rozmówca: Czy później pojawi się inne “jestem”
M: Nie jesteś żadnym z trzech elementów; nie istnieje kwestia odradzania się.
R: Chciałbym, abyś zmusił mnie do pracy, ponieważ nie rozumiem i nie wiem, co należy robić.
M: Wierz mi, nie ma niczego do przepracowania, nie ma niczego do zrobienia, jedyne, co należy zrobić, to zachować spokój. Dopóki będziesz zaabsorbowany tym wszechświatem ciała i pojęć, słowa będą defilować bez ustanku. Gdy uwolnisz się od nich, potok słów ustanie i będziesz w stanie obserwować kończenie się ciała. W momencie tak zwanej śmierci siła życiowa opuszcza ciało, bezwładny materialny szkielet i ta istota staje się nie-istotą.
R: Mam wrażenie, że istnieje pewnego rodzaju element, zwany pożywieniem, z którego ukształtowane jest ciało, zwane ciałem-pożywieniem. Jeśli jesteś wypełniony fałszywymi wyobrażeniami, nadajesz temu ciału-pożywieniu realną egzystencję, wydaje mi się jednak, że twoja nauka wskazuje na to, iż to ciało-pożywienie faktycznie nie istnieje – że jest jedynie pojęciem.
M: Z jakiego poziomu wypowiadasz te słowa? Czy rzeczywiście rozumiesz, że tego ciała w istocie nie ma i że jego istnienie jest związane z twoimi wyobrażeniami?
R: Jest to opinia, którą wyrobiłem sobie po wysłuchaniu ciebie.
M: Ja to powiedziałem, ale czy ty jesteś o tym przekonany? Czy uświadamiasz to sobie?
R: Gdyby tak było, nie byłbym tutaj.
M: Właśnie. W oczekiwaniu na ten dzień, to ciało narodziło się tak, jak narodziły się wszystkie rzeczy, a ty uważasz pożywienie i ciało za rzeczy odrębne i nie jesteś dżnanim. Zatem jedz i pij, ale poszukuj podstawy tego wszystkiego, tego, kto wie, że istnieje refleksja “to jest ciało” – tego, kto wie, że istnieje coś wcześniejszego niż pojawienie się ciała.
R: Gdy badam czynność, którą akurat wykonuję, nigdy nie potrafię znaleźć dokładnego momentu jej rozpoczęcia.
M: Na razie nie jest dla ciebie możliwe zrozumienie, gdzie ma miejsce początek. Twój własny początek i początek twoich czynności mają to samo źródło.
R: Czy zatem nigdy nie można sądzić, że się coś zrobiło?
M: Gdy nie ma ciała, nie ma też kwestii bycia kobietą lub mężczyzną; ale gdy jest ciało i przytomność, spróbuj ugruntować się w przekonaniu, że jesteś tą przytomnością, a nie mężczyzną czy kobietą. Nawet jako posiadacz ciała zakotwicz się w tym fakcie: “jestem tylko przytomnością”.
R: To jest bardzo trudne.
M: Co może być trudne bez ciała? Czy rzeczywiście możesz być mężczyzną lub kobietą, jeśli nie masz ciała, nie masz kształtu? Gdy ciało jest spalane lub zakopywane, czy świadek tego wydarzenia jest również zakopywany wraz z nim?
R: Nie.
M: Jesteś zatem Atmanem, czy też jesteś tym ciałem?
R: Myślę, że tym, co działa, jest ciało.
M: Istnieje pojęcie ciała, ale czy ty jesteś tym ciałem?
R: Nie, dlatego że postrzegam to pojęcie ciała.
M: Traktujesz to ciało jako własne, czynisz je podobnym do pożywienia, które wchłonąłeś, aby je podtrzymać. To pożywienie przekształciło się w twoje ciało.
R: Dobrze to wszystko rozumiem, istnieje jednak coś, co mnie sprowadza z powrotem do ciała. Uparcie traktuję je jako ciało.
M: Tak jak ja zachowałem nawyk palenia! Od dzieciństwa, a nawet od swoich narodzin miałeś nawyk uważania się za ciało, bardzo trudno jest się pozbyć tego przekonania, ale ciało nie przenika wszystkiego. Otóż istniejesz dzięki temu, kto rozprzestrzenia się wszędzie i kto jest w ciele. Pojęcie indywiduum nie może być związane z tym, kto ożywia wszystko, a ten, kto ożywia wszystko, nie może być indywidualny.
R: Mówiłeś nam już o przeznaczeniu, które jest jak film, negatyw uwrażliwiany na światło w chwili poczęcia i zawierający rozwój wszystkich wydarzeń naszego życia. Jeśli każdy ma swój film, jeśli wszystkie nasze życia są zdeterminowane, po co w ogóle być czujnym, wytrwałym, po co w ogóle wysilać się, by zrozumieć to, co mówisz? To, co musi się zdarzyć i tak jest w tym filmie.
M: Film jest ukończony, ale skąd możesz wiedzieć, że twoja czujność i wytrwałość nie jest właśnie zawarta w filmie? Nie dysponujesz żadnym środkiem kontroli.
R: Inaczej mówiąc, szczerość, zaufanie, zainteresowanie, wszystko to jest z góry przewidziane w filmie. Czy nie ma żadnego sposobu, żeby dokonać wyboru, żeby ulepszyć, przyspieszyć jego bieg?
M: Film się toczy, ty obserwujesz wydarzenia w nim zawarte, ale nie dysponujesz niczym – wszystko jest w filmie.
R: Wydaje mi się jednak, że pamiętam sytuacje w moim życiu, w których musiałem dokonywać wyboru. Rzeczy, które mogłem zrobić lub nie. Być może to pojęcie filmu jest sposobem na przewidywanie mojego życia w przyszłości. Mając określoną osobowość, działałbym w danych okolicznościach zawsze w ten sam sposób, jednak bez tego, by wszystkie moje wybory były w sposób bezlitosny ustalane z góry!
M: Rozważmy film wyświetlany w kinie. Czy osoba na ekranie może zrobić coś innego, niż to, co zostało zarejestrowane na taśmie? Nie! Tak samo jest z tobą. Masz wrażanie, że możesz dokonywać wyboru, ale ten wybór i jego racje już są w filmie. Czy możesz zmienić choćby jedno słowo z tego, co zostało powiedziane? Nie jest to możliwe. Tak samo jest z tym, co teraz powiesz lub zrobisz. To jest w filmie.
R: A co się dzieje w filmie kogoś, kto stał się dżnanim? Czy film trwa dopóty, dopóki trwa ciało dżnaniego, czy też jest w filmie wielka biała plama?
M: Film nie dotyczy dżnaniego, gdyż nie ma on nazwy ani kształtu, gdyż przenika wszystko. Dzisiejsza poranna rozmowa dotyczyła , gdyż nie ma on nazwy ani kształtu, gdyż przenika wszystko. Dzisiejsza poranna rozmowa dotyczyła prarabdha, przeznaczenia. Przezna, przeznaczenia. Przeznaczenie zostało ustalone na 9 miesięcy przed tak zwanymi narodzinami i później niż nie może zostać zmienione. Dżnani jest wcześniejszy niż przestrzeń, jest on również tym, kto zna przestrzeń. Przestrzeń jest najsubtelniejszym z pięciu elementów, z wcześniejszy od przestrzeni jest dżnani. W jaki sposób można by go zrozumieć, nie dysponując ani nazwą ani kształtem?. W jaki sposób można by go zrozumieć, nie dysponując ani nazwą ani kształtem?
R: Ale na poziomie kształtu możliwe jest – dzięki astrologii – określenie z góry pewnych elementów filmu.
M: Jeśli chcesz ustalić przyszłość jakiejś osoby, możesz rozpatrywać moment narodzin, ale ten moment nie ma znaczenia. Moment, który się liczy, jest dziewięć miesięcy przed narodzinami. Możesz ustalić przeznaczenie momentu narodzin, ale nie dziecka, gdyż momentu poczęcia ani lekarz, ani rodzice nie znają.
R: Zatem dziewięć miesięcy przed narodzinami film zostaje ustalony raz na zawsze, ale co go determinuje? Czy nie istnieją prawa genetyki, czy człowiek w pewien sposób nie wyznacza sam swego filmu?
M: Nikt tego nie wie. W każdym razie człowiek nie ma tu niczego do zobaczenia. To, co narodzone, nie wie, że się właśnie narodziło. Będzie to wiedzieć kilka miesięcy później. Rodzice również nie znają momentu, w którym ta rzecz przyjęła swój kształt. Nikt nie zna tego momentu.
R: Nie, ja nie mówię o tym momencie. Moje pytanie dotyczy kwestii, czy człowiek nie wyznacza sam swojej przyszłości, swojego filmu, czy też istnieją inne czynniki: Bóg, pięć elementów, czy cokolwiek chcesz, które decydują o tym, jaki będzie film?
M: Nikt nie decyduje o filmie. Dziewięć miesięcy przed narodzinami, w momencie poczęcia dziecka, jest robione “zdjęcie” warunków istniejących między pięcioma elementami i wszystko przebiega w sposób automatyczny. Nikt nie działa i nie decyduje – wszystko to dzieje się automatycznie, gdyż w tym momencie nie jest obecne poczucie “jestem”; pojawia się ono znacznie później.
R: Niektórzy wydają się mieć szczęśliwe przeznaczenie, dobry film, inni – nie do pozazdroszczenia. W nauce buddyjskiej mówi się, że należy wybrać urodzenie się w rodzinie, która będzie umiała cię wykształcić i mówi się, że największym grzechem jest urodzić się ignorantem. Zatem ten, kto to napisał, pozwala się domyślać, że ten, kto ma się narodzić, ma możliwość wybrania rodziny, która go przyjmie.
M: To jest fałsz; nie ma żadnego wyboru i nie istnieje nic, co mogłoby wybierać. Budda jest bardzo wielki, ale to nie jest prawda, to jest koncepcja. W chwili poczęcia sytuacja świata i kosmosu jest rejestrowana w tym nasieniu. W tych pierwiastkach, w tej biologicznej świadomości wszystko to wydarza się w jednej chwili. Ktoś może zostać poczęty w Indiach, a żyć potem na drugim końcu świata … i to już jest zarejestrowane. Wierz temu albo nie!
R: Skąd wiesz te rzeczy?
M: W taki sam sposób, a jaki poznałem siebie; to się wydarzyło w sposób spontaniczny. Nie myśl, że ja produkuję tę wiedzę.
R: Film zawiera wszystkie wydarzenia, ale czy zawiera również reakcje, radości i bóle, które towarzyszą wydarzeniom?
M: Zawiera wszystko, aż do najmniejszych szczegółów.
R: Czy nie zgodzisz się z tym, co twierdziło wielu joginów, że niektórzy mogą z góry znać film swojego życia?
M: Zasada Absolutu – która z niczym nie jest związana, nawet a istnieniem – może mówić o wszystkim.
R: W buddyzmie Mahajany wiele się mówi o Buddzie i Bodhisattvach. i . Buddą jest ten, kto osiągnął Absolut. Bodhisattva wybrał działanie w świecie lub w kosmosie. Chciałbym wiedzieć, czy uznajesz ten podział?
i . M: Bodhisattva jest tym pierwiastkiem, który determinuje przeznaczenie. Sattva oznacza esencję rzeczy. Kwintesencja tej esencji tworzy jakość tego, czym jest “jestem”. Bodhisattva jest tą kwintesencją. Tym, dzięki czemu można poznać siebie, jest Bodhisattva..
R: Czy Budda wykracza poza to?
M: W Buddzie nie ma Bodhisattvy. Jego Bodhisattva odszedł, on go przekroczył. Budda rozpoznaje rozpoznaje, jest świadkiem Bodhisattvy. Co oznacza, że jest on odrębny od Bodhisattvy..
rozpoznaje.
R: Wiem, że odpowiesz mi, iż jest to w filmie, ale czy istnieje jakiś szczególny powód tego, że wielu mistrzów ma zaledwie jednego ucznia, który osiąga oświecenie?
M: Stan ten może osiągnąć jeden na 10 milionów. Ja nikomu nie doradzam, aby tu przychodził. Ludzie przychodzą spontanicznie, gdy czas się wypełnia. Zazwyczaj ludzie proszą Boga, aby dał im jakieś dobra materialne. Kto zna Bodhisattvę, Buddę?
R: Czy twój Mistrz miał więcej uczniów, którzy osiągnęli oświecenie?
M: Ja nie pomniejszam niczyjej wartości. Mój Mistrz był doskonałym Absolutem, a o jego uczniach nie mam niczego do powiedzenia.
R: Jakiś czas temu powiedziałeś, że reagujesz jedynie na zapotrzebowanie. Jeśli potrzebujemy odpowiedzi – ze stanu, w którym ty jesteś, ponad istnieniem – ty nam odpowiadasz. Mam na ten temat dwa pytania. Co robisz, gdy nie musisz odpowiadać? A drugie: czy reagujesz jedynie na potrzeby i pytania tej grupy, która jest wokół ciebie, czy też reagujesz na pytania innych istot, na przykład zamieszkujących inne planety?
M: Moja sytuacja jest taka, że nie posiadam już poczucia istnienia, owego “jestem”, dlaczego zatem miałbym się troszczyć o twory, istniejące na innych planetach? Jeśli idzie o początek twojego pytania, to nie macie żadnej potrzeby.
R: Czy odpowiadanie nie jest koniecznością twojego filmu?
M: W tym filmie wszystko jest zdeterminowane – ja nie jestem niczym.
R: Jaki jest pożytek z wiedzy o istnieniu tego filmu? Czy miałaby ona wprowadzić jakąś modyfikację w naszym zachowaniu, w naszych praktykach?
M: Jeśli modyfikacja mieści się w filmie, w negatywie, to jedynie wówczas może się ona w was pojawić. Macie wrażenie, że możecie modyfikować wasze reakcje względem filmu, tymczasem jest dokładnie na odwrót. Film nie wynika z waszego działania – działacie dlatego, że istnieje film.
R: Ale ty, który jesteś dżnanim, twierdzisz, iż odpowiadasz dlatego, że jest to w twoim filmie, być może zatem nasze filmu zawierają w sobie to spotkanie wszystkich naszych filmów i ciebie …
M: Powiedziałem ci już, że w stanie Buddy nie ma istnienia. Stan ten jest ponad tym wszystkim, jest to mój stan naturalny. Wszystko to, co się tu odbywa, wszystkie te odpowiedzi są formułowane przez elementy podstawowe, przez tę świadomość, która trwa w tym, co przejawione.
R: Czy wszelkie wysiłki, jakie możemy czynić, aby umknąć tej przytomności cielesnej, wywierają skutek na “jestem”, czy też jest to w filmie i wydarzy się lub nie bez jakiejkolwiek możliwości działania z naszej strony?
M: Powiedziałem ci poprzednio, że nie jesteś przytomnością. Nie jesteś też istotą. Na ekranie kina sylwetki przemieszczają się nieustannie; nie mogą postępować inaczej – to jest w filmie. O niczym nie decydują, film się toczy. Co jednak czyni możliwym ukazywanie się sylwetek na ekranie? Czy sam przebieg filmu? Nie – czyni to światło, które go przenika, światło, które jest z tyłu. Z wami jest tak samo, waszą rzeczywistością jest jedynie bycie światłem, obserwowanie filmu, którego akcja stwarza wydarzenia świata. Bądźcie tym źródłem – światłem poza świadomością. Spójrzcie na tę kasetę; wszystko tam jest zarejestrowane, ale to, co jest zarejestrowane, nie jest mną. Wszystko, co się zdarza, zdarza się w przytomności i w ciele-pokarmie, które samo w sobie jest zestawem pięciu elementów. Wy nie jesteście żadną z tych rzeczy, tak jak osoba, która mówi, nie jest tym, co zostało zarejestrowane na kasecie. Musicie się przekonać, że jesteście całkowicie różni od tego, co nazywam elementami podstawowymi, tzn. od ciała i “jestem” czyli przytomności.
R: Czy urzeczywistnienie jest doświadczeniem oryginalnym, czy też jest ono w filmie?
M: Ono nie może być w filmie, ponieważ ty jesteś tym, kto obserwuje film. Wyobrażasz sobie, że naprawdę myślisz, ale twoje myśli są filmem! Utożsamiasz się z filmem, podczas gdy jedynym twoim postępowaniem jest obserwacja. Ten, kto jest w filmie, istnieje tylko wtedy, gdy ty jesteś widzem.
R: Czy film zarządza ciałem-pożywieniem/
M: Jak poprzednio powiedziałem, czynią to elementy podstawowe.
R: Mówisz, że twoje jestestwo odpowiada na nasze pytania. Ale gdy nie będziesz już mieć ciała, gdy przestaną istnieć te elementy podstawowe, gdy się to wszystko rozpłynie, czy pozostaniesz wrażliwy na nasze potrzeby, czy też nie nastąpi już żadna odpowiedź?
M: Film się skończy.
R: Zatem nie będzie już odpowiedzi na nasze pytania?
Image Maria z bratanicą Nisargadatty w domu Maharaja, Bombaj luty 2005
M: Dżnani przypomina przestrzeń zatopioną w Absolucie, zatem ów Absolut poprzez przestrzeń wyjdzie naprzeciw waszym pytaniom. przypomina przestrzeń zatopioną w Absolucie, zatem ów Absolut poprzez przestrzeń wyjdzie naprzeciw waszym pytaniom.
R: Rozumiem, to właśnie chciałem wiedzieć.
M: Tak czy inaczej, rzeczy się wydarzają. Niektórzy są związani z siddhis, które czynią cuda i to nie tylko w Indiach. Ja tego nie robię; jestem tym, przez którego działa zasada Absolutu. Dżnani jest ponad przejawem, przejaw jest jakością, związaną z pojęciem istnienia; dżnani zaś jest ponad tym. Jest subtelniejszy niż przejaw, subtelniejszy nawet niż przestrzeń. zaś jest ponad tym. Jest subtelniejszy niż przejaw, subtelniejszy nawet niż przestrzeń.
R: Mógłby zatem, gdyby to było potrzebne, znać nasze pytania?
M: To się dzieje automatycznie; wszystkie te czynności i zachowania rozpływają się w przestrzeni, nie ma wyjścia.
R: Czy istnieje różnica pomiędzy twoim nauczaniem a tym, co się nazywa fatalizmem? Czy nie ma potrzeby robienia czegokolwiek, ponieważ wszystko i tak musi się wydarzyć?
M: Moje nauczanie jest takie: to co jest w filmie, czymkolwiek jest, będzie. Niezależnie od waszych wysiłków lub ich braku. Wszystko to zostało zarejestrowanie w filmie przed wszystkimi możliwymi wysiłkami. Nie sądźcie zatem, żeście czegokolwiek dokonali, gdyż wszystko dokonuje się, wydarza się samo.
Tutaj przemawia zasada, która nie zna sama siebie. Wiedza eksponuje wiedzę, a wy przychodzicie słuchać. Nie ma tu żadnej tajemnicy; wszystko jest otwarte dla wszystkich.
R: Wydaje mi się, że ta idea filmu ma po prostu za cel przeszkodzenie nam w utożsamianiu się ze swoimi działaniami.
M: Otóż to; użyjmy terminu bardziej pożądanego, terminu “Bodhisattva” zamiast “elementu podstawowego” czy “filmu”. Czy nie widzicie, że są to jedynie koncepcje, słowa za słowami? Są to parady słów w imię wiedzy. Nie jesteście ani ciałem, ani nazwą, kim zatem jesteście, wy jako tacy, będący wewnątrz tego ciała?
R: Na etapie, na jakim jestem, świadek jest czymś wewnątrz mojej głowy. Gdy pracuję lub medytuję, obserwuję punkt umieszczony w mojej głowie. Czy jest to coś, co będzie ewoluować, czy też jest to normalne?
M: Obserwacja odbywa się w Brahmarandra. Wszystko, co możesz postrzegać, jest w tym aparacie Brahmy. Wszystko, co możesz widzieć faktycznie lub we śnie, a nawet to, z czym stykasz się we śnie głębokim, jest tworzone tam.
R: Czy intuicja na temat naszej prawdziwej natury rozwija się stopniowo, czy doznanie głębokiego snu ulega transformacji?
M: Wszystko się zmienia, nie tylko głęboki sen – zmiana jest we wszystkim, w rozmaitych aspektach. Z jakiego poziomu pytasz o Bodhisattvę? Czy znasz Bodhisattvę, swoją świadomość pozbawioną kształtu?
R: Czy zachowanie przytomności podczas snu jest doznaniem, które można rozwijać?
M: Kto rozpoznaje ten czas jako sen?
R: Wydaje mi się obecnie, że postrzegam świadomy mózg śpiącego ciała i obecność obserwującą wszystko.
M: Nie wprowadzaj tu świadomości mózgowej, mów jedynie z poziomu Bodhisattvy, twojego jestestwa, twego poczucia “jestem”. Czym jest intelekt – jest wiązką słów, wytryskującą z twego bezmiaru. Odmawiam komentowania słów dla twojej przyjemności. Chcesz mi wytłumaczyć coś, co powstaje na poziomie ciała-idei, a na to się właśnie nie zgadzam.
R: Czy mógłbyś sprecyzować? Czy chodzi tu o ciało i idee, czy też o ideę ciała. A Bodhisattva? Sattva? jest jedną z gun, jedną z trzech własności materii.
?
M: Sattva jest istnieniem, “jestem”.
R: Ale są też dwie pozostałe guny, tamas i i radżas. Czy można powiedzieć bodhi sattva, bodhi tamas, bodhi radżas. Czy można powiedzieć ?
i . Czy można powiedzieć M: Tak. To, dzięki czemu dysponujesz dowodem istnienia, ta jakość, ta esencja, sattva jest bodhi. To ona daje jest . To ona daje wiedzę.
R: Gdy twój Mistrz powiedział ci, że jesteś Najwyższą Rzeczywistością, czy dokonywałeś wysiłków, aby w to uwierzyć, czy też stało się to w sposób automatyczny?
M: Przyjąłem jego twierdzenie jako prawdę.
R: Automatycznie?
M: Wszystko, co mi powiedział, przyjąłem jako całkowitą prawdę. Słowo Brahman składa się z Bra – świadomości i hman – “jestem”. – “jestem”.
– “jestem”.
R: Gdy zamykasz oczy, czy jesteś przytomny tego, co cię otacza?
M: Kto obserwuje? Czy to, co jest świadkiem, przybywa z “ja” czy też z przytomności?
R: Z przytomności. Czy zwierzę jest w stanie rozwinąć poczucie rzeczywistości?
M: Tak, związane z dżnanim zwierzęta same mogą stać się dżnani, ale nigdy nie będą w stanie tego powiedzieć. Tak było w przypadku krowy Ramany Maharisziego, kóz Satya Sai Baby czy Ghirdi.
R: Czy poszukiwanie wewnętrznego światła, doznawanie aury, objawień to są praktyki przydatne dla znalezienia rzeczywistości?
M: Nic z tych rzeczy. To nie ma żadnego znaczenia. Ludzie lubią wszystkie te wymysły. Mówią: “ten-a-ten ma wizje, jest bardziej rozwinięty od tamtego” – czyste wymysły! Percepcja jasnego światła czy jakiejś istności jest po prostu związana z własnościami, z mocą tego Bodhisattvy, tego pierwiastka, poczucia “jestem”, które może przyjmować wszystkie te kształty, kolory, wizje.
Przypuśćmy, że masz mnóstwo pieniędzy; pieniądz to moc … Możesz za ty pieniądze kupić sobie pałac, lasy lub – nic, po prostu je zachować i mieć tę samą ilość mocy. Ten pierwiastek rzeczywistości jest podobny, zawiera największą moc, a wszystko, o czym mówisz, jest zaledwie grą przytomności “jestem”. Załóżmy, że człowiek nie wiedzący, człowiek z ulicy wygrywa na loterii ogromną sumę pieniędzy i postanawia otworzyć fabrykę. Angażuje ekspertów – jego pieniądze mu na to pozwalają. Ale kto cię angażuje, on czy moc jego pieniędzy?
Są wybory, jeden z kandydatów jest bogaty; woła ciemnego biedaka i mówi mu: “masz, dam ci tysiąc rupii, jeśli będziesz na mnie głosował”. Kto będzie głosował? Nie człowiek, a tysiąc rupii. Zajmijcie się zatem tą istotą wszelkiej mocy, tą pierwotną energią Bodhisattva, jestestwem, świadomością. Podążajcie tym tropem “jestem”, który odsłania wszechświat. Słuchajcie mnie uważnie, wchłaniajcie głęboko, a nie będziecie potrzebowali wracać.
Rozmowa z Nisargadattą Maharajem z 13 listopada 1971 r.
Rozmówca: Czy możemy prosić, aby pan powiedział, jak przebiegała pańska realizacja
Maharaj: Jakoś w moim przypadku było to bardzo proste i łatwe. Przed śmiercią mój Guru powiedział: Wierz mi, jesteś Najwyższą Rzeczywistością. Nie wolno ci wątpić w moje słowa i nie wierzyć. Mówię ci prawdę i według niej działaj. Tych słów nigdy nie mogłem zapomnieć i dlatego nastąpiła moja realizacja.
R: A faktycznie co pan robił?
M: Nic specjalnego. Żyłem moim życiem. Pracowałem zarobkowo, troszczyłem się o rodzinę. Ale każdą wolną chwilę spędzałem na wspominaniu mego Guru i jego słów. Niebawem umarł, a mnie pozostało tylko to wspomnienie. Ale to wystarczyło.
R: Musiała to sprawić łaska i moc pańskiego Guru.
M: Jego słowa były prawdziwe, więc przyniosły prawdę. Mój Guru niczego nie robił. Jego słowa działały, gdyż były zgodne z prawdą. I wszystko przyszło z wnętrza – nie wzywane i nie oczekiwane.
R: Czy Guru zapoczątkował proces pańskiej realizacji, nie biorąc w nim potem udziału?
M: Może pan to określić jak pan chce. Rzeczy dzieją się tak, jak się dzieją- któż może powiedzieć dlaczego i po co? Działałem bez jakichkolwiek zamiarów. Wszystko przychodziło samo przez się: spokój, samotność, pogrążenie się w sobie.
R: Nie czynił pan żadnych wysiłków?
M: Żadnych. Może pan mi wierzyć lub nie – nawet nie pragnąłem realizacji. Guru powiedział mi tylko, że jestem Najwyższym i potem umarł. Nie mogłem mu nie wierzyć. Reszta nastąpiła sama. Zauważyłem wówczas, że się zmieniłem – to wszystko. Naprawdę byłem zdumiony. Zrodziło się we mnie jednak pragnienie sprawdzenia jego słów w pełni. Byłem zdecydowany na wszystko, ale nie wiedziałem jeszcze co robić. Ciągle myślałem o nim i o jego zapewnieniu, nie wmawiając jednak sobie niczego, a tylko przypominając sobie co mówił.
R: Co się wtedy stało? Jak się pan przekonał, że jest Najwyższym?
M: Nikt nie przyszedł, aby mi to powiedzieć. Ani sam sobie tego nie wmawiałem. Faktem jest tylko, że na początku, gdy stawiałem pierwsze kroki, przechodziłem przez dziwne doświadczenia: widywałem światła, słyszałem głosy, spotykałem bogów i boginie, rozmawiałem z nimi. Raz zjawił się sam Guru i powiedział: Ty jesteś Najwyższą Rzeczywistością. Potem wizji i transów już nie miałem. Byłem spokojny i naturalny. Zauważyłem, że coraz mniej wiem i pragnę, aż przyszła chwila, kiedy z najwyższym zdumieniem stwierdziłem, że naprawdę niczego nie wiem ani nie pragnę.
R: Czy rzeczywiście stał się pan wolny od pragnień i wiedzy, czy też uosabiał pan dżnianiego (mędrca, wiedzącego) zgodnie z wyobrażeniem danym panu przez Guru.
M: Nie otrzymałem ani nie posiadałem żadnego wyobrażenia. Guru nigdy mi nie mówił, czego mam się spodziewać.
R: Różne rzeczy mogą się panu przydarzyć. Czy jest pan już u kresu swojej wędrówki?
M: Nigdy nie było żadnej wędrówki. Jestem taki, jaki zawsze byłem.
R: Czym się okazała ta Najwyższa Rzeczywistość, którą miał pan osiągnąć?
M: Pozbyłem się złudzeń – to wszystko. Przywykłem tworzyć świat i go zaludniać. Teraz już tego nie czynię.
R: Gdzie więc pan żyje?
M: W próżni, poza bytem i niebytem. I poza świadomością. Ta próżnia jest jednocześnie pełnią. Niech pan się nade mną nie lituje. Mogę powtórzyć słowa pewnego człowieka: Spełniłem moje zadanie i nic nie pozostało do zrobienia.
R: Swoją realizację wiąże pan z pewną datą. Czy to znaczy, że właśnie wtedy coś się panu przydarzyło? Co to było?
M: Umysł przestał tworzyć wyobrażenia. Nieprzerwane do tej pory poszukiwania zakończyły się. Niczego już nie chciałem i nie oczekiwałem. Niczego nie uważałem za swoje. Nie było żadnego ja i żadnych dążeń. Nawet samo jestem znikło. Zauważyłem ponadto, że wszystkie przekonania, do których przywykłem, zatraciły się. Poprzednio byłem pewny wielu rzeczy, a teraz wręcz przeciwnie. Ale czułem, że nie straciłem niczego z powodu mej niewiedzy, ponieważ cała moja wiedza była fałszywa. Mój brak wiedzy sam w sobie był wiedzą, że cała wiedza jest ignorancją, że stwierdzenie nie wiem niczego jest jedynym prawdziwym stwierdzeniem, na jakie umysł może się zdobyć. Weźmy na przykład wyobrażenie, że się pan urodził. Może pan sądzić, że jest prawdziwe. Ale nie jest. Nigdy pan się nie urodził i nigdy nie umrze. To wyobrażenie urodziło się i umrze, ale nie pan. Przez utożsamienie się z nim stał się pan śmiertelny. Zupełnie jak w kinie wszystko jest światłem, tak i świadomość stanowi ten wielki świat. Proszę przyjrzeć się mu bliżej, a zobaczy pan, że wszystkie nazwy i formy są tylko przejściowymi falami na oceanie świadomości i że tylko o świadomości można mówić, że jest , a nie o jej przejawach. W bezmiarze świadomości pojawia się światło, mały punkcik poruszający się szybko i kreślący jakieś kształty, myśli i uczucia, koncepcje i idee, zupełnie jak pióro piszące na papierze. Atramentem, którego ślady pozostają, jest pamięć. Pan jest tym małym punkcikiem; dzięki jego ruchowi świat jest ciągle odtwarzany. Niech pan zatrzyma ten ruch, a świat przestanie istnieć. Niech pan spojrzy w siebie, a zobaczy pan, że świetlany punkcik jest odbiciem bezmiaru światłości. Znajduje się ona w pańskim ciele jako poczucie jestem. Jest tylko światło, wszystko inne to pozór.
R: Czy zna pan to światło? Czy pan je widział?
M: Dla umysłu jest ono ciemnością. Można je poznać tylko poprzez jego odbicie. Wszystko spostrzegane jest w świetle dziennym, z wyjątkiem dziennego światła.
R: Czy mam przez to rozumieć, że nasze umysły są podobne?
M: Jak to być może? Ma pan swój prywatny umysł, nasycony wspomnieniami, trzymający się pragnień i obaw. Ja nie mam własnego umysłu – to, co ja potrzebuję wiedzieć, wszechświat przede mną stawia. Zjadam postawione przede mną pożywienie.
R: Czy wie pan wszystko, co chce pan wiedzieć?
M: Niczego nie chcę. Gdy zachodzi potrzeba, abym coś wiedział, to się dowiaduję.
R: Czy ta wiedza przychodzi do pana z wnętrza czy z zewnątrz?
M: Jest inaczej. Moje wnętrze znajduje się na zewnątrz a zewnętrzne – wewnątrz. Mogę od pana w danej chwili czegoś się dowiedzieć, ale nie znaczy to, że jest pan poza mną.
R: Czym jest turija, czwarty stan, o którym tyle słyszymy?
M: Być świetlistym punktem rysującym świat – to jest właśnie turija. Być samym światłem, to jest turijatita. Ale jaki pożytek z nazw, jeśli rzeczywistość jest tak blisko?
R: Czy w pańskim stanie jest jakiś postęp? Gdy porówna pan siebie z dnia wczorajszego ze sobą dzisiejszym, czy znajduje pan jakieś zmiany świadczące o postępie? Czy pańska wizja rzeczywistości rozszerza się i pogłębia?
M: Rzeczywistość jest nieporuszona, choć znajduje się w ciągłym ruchu. Jak potężna rzeka, która płynie, ale jest tu nadal. Łożysko rzeki i brzegi nie płyną, ale tylko jej wody. Podobnie guna sattwa, kosmiczna harmonia, zmaga się po drodze z tamasem i radżasem, siłami ciemności i rozpaczy. W sattwie jest ciągła przemiana i postęp, w radżasie – zmienność i regres, zaś tamas to chaos. Wszystkie te trzy guny odwiecznie walczą ze sobą; co do tego faktu nie może być różnicy zdań.
R: Czy ja muszę zawsze być otępiały przez tamas i doprowadzony do rozpaczy przez radżas? Gdzie jest sattwa?
M: Sattwa to promieniowanie pańskiej prawdziwej natury. Ją i jej liczne światy może pan zawsze znaleźć poza umysłem. Ale jeśli pociąga pana ten świat, musi pan pogodzić się z trzema gunami materii, energii i życia, które w istocie są jednością, a jawią się jako różne. Mieszają się one i płyną w świadomości. W czasie i przestrzeni istnieje wieczne falowanie: narodziny i śmierć, śmierć i narodziny, postęp i cofanie się, znowu postęp i cofanie się – pozornie bez początku i końca, a w rzeczywistości jest to bezczasowa i niezmienna, bezcielesna i bezumysłowa wszechświadomość – szczęście.
R: Rozumiem że według pana wszystko jest stanem świadomości. Świat jest pełen przedmiotów: ziarnko piasku to przedmiot i planeta to przedmiot. Jak się one mają do świadomości?
M: Materia zaczyna się tam, gdzie nie dociera świadomość. Rzecz jest formą bytu, której nie zrozumieliśmy. Wydaje się nam, iż rzecz się nie zmienia, jest zawsze taka sama, że pojawia się jako twór samodzielny, jako coś obcego i odmiennego. Oczywiście rzeczy znajdują się też w świadomości (czit), ale wydają się być poza nią z powodu swej pozornej niezmienności. Podstawą rzeczy jest pamięć. Bez niej nie można by ich było rozpoznawać. Tworzenie – refleksja – odrzucenie [Brahman – Wisznu – Sziwa] to odwieczny proces, który rządzi wszystkimi rzeczami.
R: Jak można mu się wymknąć?
M: Nic innego nie robię w tej chwili, jak tylko pokazuję sposób wymknięcia się. Proszę zrozumieć, że jedno składa się z trzech, że pan jest tą jednią i że ma pan być wolny.
R: Co dzieje się więc z moją świadomością?
M: Po okresie tworzenia przychodzi etap badania i refleksji, a w końcu faza odejścia i zapomnienia. Świadomość pozostaje, ale niewidoczna i spokojna.
R: Czy poczucie tożsamości pozostaje?
M: Poczucie tożsamości jest nieodłączne od rzeczywistości i nigdy nie znika. Ale tożsamość nie łączy się ani z przemijającą osobowością (wjakti), ani z indywidualnością (wjakta) obciążoną karmą. Gdy człowiek odrzuca – jako fałszywe – utożsamianie się z czymkolwiek, pozostaje wtedy czysta świadomość, poczucie wszechbytu. Świadomość jest czysta na początku i czysta na końcu. Kiedy indziej może być skażona przez imaginację, która zalega u samych korzeni stworzenia. Po wszystkie czasy świadomość pozostaje taka sama i poznanie jej – czystej czy zaciemnionej – jest urzeczywistnieniem i wiecznym pokojem.
R: Czy poczucie jestem jest rzeczywiste czy nierealne?
M: I tak, i nie. Nierealne jest wtedy, gdy mówimy Jestem tym, jestem tamtym. Jest realne, gdy stwierdzamy: nie jestem tym ani tamtym. Poznający zjawia się i znika wraz z poznawanym, jest więc przemijający. Ale ten, kto wie, że nie wie, kto jest wolny od wspominania i przewidywania, przekracza czas.
R: Czy jestem jako takie, to świadek czy coś innego?
M: Jedno bez drugiego nie może istnieć. A jednak nie są one tym samym. Podobne to jest do kwiatu i jego barwy. Bez kwiatu nie ma barw, bez barwy kwiat jest niewidoczny. Poza tym jest światło, które w kontakcie z kwiatem stwarza barwę. Proszę zrozumieć, że tylko czyste światło jest pana prawdziwą naturą, zaś oba pozostałe czynniki, postrzegający i postrzegane, pojawiają się i znikają jednocześnie. Oto co czyni je możliwymi, a jednak ani jeden, ani drugi nie jest pana realnym bytem, to znaczy nie jest pan tym ani tamtym, lecz po prostu czystą świadomością bytu i niebytu. Gdy wszechświadomość zwraca się ku sobie samej, odczuwa się brak jakiejkolwiek wiedzy. Gdy zwrócona jest na zewnątrz, poznawane zaczyna istnieć. Powiedzenie znam siebie stanowi sprzeczność, ponieważ to, co jest znane, nie może być mną.
R: Jeżeli Jaźń pozostaje zawsze nieznana, cóż więc się realizuje w samorealizacji?
M: Zrozumienie, że znane nie może być ani mną, ani moje, jest już wyzwoleniem. Wolność od utożsamienia się ze zbiorem wspomnień i nawyków, stan cudownej nieskończoności bytu, jego niespożyta zdolność twórcza, zupełna transcendentalność i absolutna nieustraszoność, wypływają z głębokiego i niewyczerpanego źródła. Wiedzieć, że źródło jest źródłem, i że samemu jest się tym źródłem, to właśnie samorealizacja.
R: Po której stronie znajduje się świadek? Czy jest on realny, czy nierealny?
M: Nie można powiedzieć jestem świadkiem. Samo stwierdzenie jestem to zawsze świadectwo. Stan nie lgnącej do niczego Wszechświadomości jest umysłem-zwierciadłem czyli świadomością świadka. Powstaje ona wraz ze swym przedmiotem i dlatego wcale nie jest realna. Jakikolwiek jest przedmiot, pozostaje ona ta sama i w tym sensie jest realna. Udziela się po obu stronach, realnej i nierealnej, a zatem jest mostem pomiędzy obiema.
R: Jeśli wszystko dzieje się w związku z jestem, jeśli jestem to poznawane, poznający i sama wiedza, to jaka jest rola świadka? Czemu on służy?
M: Nie ma on żadnej roli i niczemu nie służy.
R: To po co o nim mówimy?
M: Ponieważ on jest. Most służy tylko jednemu celowi: aby po nim przechodzić. Nie zbuduje pan przecież domów na moście. Jestem patrzy na rzeczy, a świadek patrzy poprzez nie. Widzi je takimi, jakimi one są – nierealnymi i przemijającymi. Nie ja i nie moje to stwierdzenie należące do świadka.
R: Czy istnieje przejawione (saguna), które reprezentuje nieprzejawione (nirguna)?
M: Nieprzejawione nie jest reprezentowane. Nic przejawionego nie może reprezentować nieprzejawionego.
R: To dlaczego pan o nim mówi?
M: Bo ono jest moją ojczyzną.
Rozmowa z Nisargadattą Maharajem z 4 lipca 1970 r.
Rozmówca: Jestem malarką i zarabiam na utrzymanie malowaniem obrazów. Czy z duchowego punktu widzenia ma to jakąś wartość?
Maharaj: O czym pani myśli podczas malowania?
R: Gdy maluję, istnieje tylko malowanie i ja sama.
M: I co pani wtedy robi?
R: Maluję.
M: Nie, pani nie maluje. Widzi pani jedynie, że malowanie się odbywa. Pani tylko obserwuje, a wszystko inne się dzieje.
R: Czy znaczy to, że obraz maluje się sam? A może jest we mnie jakieś głębsze ja lub jakiś Bóg, który maluje?
M: Sama świadomość jest największym malarzem, a obrazem jest cały świat.
R: Kto namalował ten obraz?
M: Malarz jest w obrazie.
R: Obraz istnieje w umyśle malarza, a malarz znajduje się w obrazie, który jest w umyśle malarza, a ten z kolei zawarty jest w obrazie! Czy taka mnogość stanów i wymiarów nie jest absurdem? Gdy mówimy o obrazie istniejącym w umyśle, dochodzimy do nieskończonej sekwencji świadomości, przy czym niższa zawarta jest w wyższej. To tak, jakbyśmy stali pomiędzy dwoma lustrami i dziwili się mnogości postaci.
M: Całkiem słusznie. Pani jest tylko jedna, a zwierciadło jest podwójne. Między nim i panią istnieją liczne formy i określenia.
R: A jak pan patrzy na świat?
M: Widzę malarza malującego obraz. Obraz nazywam światem, a malarza Bogiem. Ja zaś nie jestem ani jednym ani drugim. Nie tworzę i nie jestem tworzony. Ogarniam wszystko, lecz mnie nic nie ogarnia.
R: Gdy widzę drzewo, twarz, zachód słońca, obraz jest doskonały. Gdy zamykam oczy, obraz w moim umyśle rysuje się niewyraźnie i mglisto. Jeśli to mój własny umysł rysuje obraz, to do czego potrzebne mi są otwarte oczy? Przecież z zamkniętymi oczami widzę to samo, tyle że trochę mniej wyraźnie.
M: Dzieje się tak dlatego, że pani oczy zewnętrzne są sprawniejsze niż wzrok wewnętrzny. Pani umysł zwrócony jest całkowicie ku światu zewnętrznemu. Gdy nauczy się pani wnikać w swój świat duchowy, stwierdzi pani, że jest on barwniejszy i doskonalszy niż ten, postrzegany dzięki ciału. Oczywiście do tego trzeba pewnej wprawy. Ale po co o to się spierać. Pani się wydaje, że obraz musi pochodzić od malarza, który faktycznie go namalował. Wciąż szuka pani źródła i przyczyny. A związek przyczynowy istnieje tylko w umyśle. To pamięć daje złudzenie ciągłości i powtarzalności oraz tworzy wyobrażenie związków przyczynowych. Gdy pewne zjawiska występują wielokrotnie razem, skłonni jesteśmy dopatrywać się związku przyczynowego pomiędzy nimi. W ten sposób powstają umysłowe nawyki, które bynajmniej nie są potrzebne.
R: Powiedział pan przed chwilą, że świat jest stworzony przez Boga.
M: Proszę pamiętać, że język jest narzędziem umysłu. Stworzony on został przez umysł na użytek umysłu. Skoro przyjmuje pani istnienie przyczyny, to Bóg jest ostateczną przyczyną, a świat skutkiem. Oba te czynniki są różne, ale w żadnym razie nie są odrębne.
R: Ludzie mówią o widzeniu Boga.
M: Widząc świat, widzi pan Boga. Nie ma widzenia Boga w oderwaniu od świata. Widzieć Boga poza światem, to być Nim. Światło , dzięki któremu widzi pani świat (świat będący Bogiem), jest tym samym, co mikroskopijna iskierka odczucia jestem, na pozór bardzo mała, ale zawsze obecna we wszelkim poznaniu i miłości.
R: Czy muszę widzieć świat, aby widzieć Boga?
M: Jakżeby inaczej? Gdy nie ma świata, nie ma i Boga.
R: Co wtedy pozostaje?
M: Pani sama jako czysty byt.
R: A co dzieje się ze światem i Bogiem?
M: Pozostaje czysty byt (awjakta.
P: Czy jest on tym samym co Wielki Przestwór (paramakaś)?
M: Można i tak to nazwać. Słowa nie są najważniejsze, gdyż i tak nie oddają istoty rzeczy. W końcu trzeba odwołać się do samej negacji.
R: W jaki sposób mogę widzieć świat jako Boga? Co znaczy widzieć świat jako Boga?
M: To tak, jakby weszła pani do ciemnego pokoju. Żadnych kształtów ani barw, niczego pani nie widzi. Nagle otwiera się okno i pokój wypełnia się światłem. Pojawiają się barwy i kształty. Okno jest dawcą światła ale nie jego źródłem. Źródłem jest słońce. Podobnie rzecz się ma z człowiekiem. Materia to ciemny pokój, świadomość to okno, które napełniło materię wrażeniami, zaś najważniejszym czynnikiem jest słońce – źródło światła ale i samej materii. Słońce świeci stale, niezależnie od tego, czy okno jest zamknięte, czy otwarte. Okno decyduje o tym, jak jest w pokoju, ale nie ma wpływu na słońce. Wszystkie te sprawy są jednak drugorzędne wobec pozornego drobiazgu: owego jestem, bez którego w ogóle nic nie ma. Wszelka wiedza dotyczy tego jednego. Fałszywe wyobrażenia na temat jestem prowadzą do zniewolenia, natomiast rzetelne rozeznanie – do wolności i szczęścia.
R: Czy określenie jestem i określenie jest oznaczają to samo?
M: Jestem odnosi się do wnętrza, zaś jest – do zewnętrznego kręgu. Jedno i drugie opiera się na poczuciu istnienia.
R: Czy chodzi o doświadczenie istnienia?
M: Istnieć znaczy być czymś – na przykład rzeczą, uczuciem, myślą lub ideą. Każde istnienie jest zjawiskiem indywidualnym. Natomiast byt jest zjawiskiem uniwersalnym, w tym sensie, że jakiś byt daje się pogodzić z każdym innym bytem. Jednostki ścierają się ze sobą, byty – nigdy. Istnienie oznacza stawanie się, zmienianie, rodzenie się i umieranie, a także ponowne narodziny, podczas gdy w bycie panuje wieczny spokój i milczenie.
R: Jeśli to ja stwarzam świat, dlaczego uczyniłem go złym?
M: Każdy żyje w swoim własnym świecie. Nie wszystkie światy są jednakowo dobre lub złe.
R: Jakie czynniki decydują o tych różnicach?
M: Umysł człowieka zabarwia świat na swój własny sposób. Oto spotyka pani mężczyznę, który jest dla pani obcym człowiekiem. Jeśli jednak się pobierzecie, stanie się on pani własnym ja. Gdy się pokłócicie, będzie on pani wrogiem. Tak więc nastawienie pani umysłu przesądza, czym ten człowiek jest dla pani.
R: Mogę powiedzieć, że mój świat jest subiektywny. Czy i to jest złudzeniem?
M: Świat jest złudzeniem tak długo, jak długo jest subiektywny. Rzeczywistość jest obiektywna.
R: Co to znaczy? Mówił pan, że świat jest subiektywny. Czyżby nie wszystko było subiektywne?
M: Wszystko jest subiektywne, ale rzeczywistość jest obiektywna.
R: W jakim sensie?
M: Nie zależy ona od wspomnień i oczekiwań, pragnień i obaw, upodobań i niechęci. Widzi się ją taką, jaka jest.
R: Czy to właśnie nazywa pan czwartym stanem (turija?
M: Może pani to nazywać, jak sobie pani życzy. Mówię o tym, co jest niepodzielne, trwałe, niezmienne, bez początku i końca, zawsze teraźniejsze i świeże.
R: Jak to osiągnąć?
M: Wiedzie do tego bezpragnieniowość i nieustraszoność.
Rozmowa z Nisargadattą Maharajem z 29 stycznia 1972 r.
Rozmówca: Jesteśmy turystkami z Anglii. Niewiele wiemy o jodze, ale przyszłyśmy tu, ponieważ powiedziano nam, że nauczyciele duchowi odgrywają ważną rolę w życiu Indii.
Maharaj: Witaj. Nie znajdą tu panie niczego nowego. Praca, którą prowadzimy jest ponadczasowa. Była taka dziesięć tysięcy lat temu i taka sama będzie za dziesięć tysięcy lat. Wieki mijają, ale problem ludzki nie zmienia się – problem cierpienia i położenia kresu cierpieniu.
R: Któregoś dnia zwróciło się do nas siedmiu cudzoziemców z prośbą o wskazanie miejsca, gdzie można by kilka razy przenocować. Przyjechali, żeby zobaczyć się ze swoim guru, który wykłada w Bombaju. Poznałam go – bardzo sympatycznie wyglądający młody człowiek. Robi wrażenie rzeczowego i dokładnego, otacza go atmosfera spokoju i ciszy. Naucza tradycyjnie, kładąc nacisk na karma-jogę, bezinteresowną pracę, służenie guru itd. Podobnie jak Gita, mówi on, że bezinteresowna praca przyniesie zbawienie. Jest pełen ambitnych planów: chce szkolić pracowników, którzy założą ośrodki rozwoju duchowego w wielu krajach. Wydaje się, że daje im nie tylko wiedzę, ale również siłę do prowadzenia pracy w jego imieniu.
M: Tak, istnieje taka rzecz jak przekazywanie siły.
R: Kiedy z nimi przebywałam, miałam dziwne wrażenie, że staję się niewidoczna. Ci ludzie w swym oddaniu wobec guru sprawili, że i ja się temu poddałam! Cokolwiek dla nich robiłam, dokonywało się to za sprawą ich guru, a ja nie byłam niczym więcej jak narzędziem (nimitta matra). Byłam po prostu kurkiem w kranie, który się przekręca w prawo i w lewo. Nie było w tym w ogóle osobistego stosunku. Oni trochę próbowali nawracać mnie na swoją wiarę, ale kiedy wyczuli opór, po prostu przestali się mną interesować. Nawet między sobą nie wydawali się bardzo związani. Tym co trzymało ich razem, było wspólne zainteresowanie guru. Wszystko to wydało mi się zimne, prawie nieludzkie. Uważanie siebie za narzędzie w rękach Boga jest jedną sprawą, ale odmawianie wszelkiej uwagi i zainteresowania człowiekowi, ponieważ wszystko jest Bogiem, może prowadzić do zobojętnienia graniczącego z okrucieństwem. Przecież wszystkie wojny prowadzone były w imię Boga. Cała historia rodzaju ludzkiego to pasmo następujących po sobie wojen. Nigdy nie jest się tak bezosobowym jak na wojnie.
M: Upór i opór zawarte są w woli istnienia. Usunie pani wolę istnienia i co zostanie? Istnienie i nieistnienie odnoszą się do rzeczy w przestrzeni i w czasie: tu i teraz, tam i wtedy. Przestrzeń i czas mieszkają ciągle w umyśle. Umysł gra w zgadywankę, nigdy nie jest niczego całkowicie pewien. Jest za to nawiedzany przez obawy i niespokojny. Czuje się pani obrażona, kiedy traktuje się panią jako narzędzie jakiegoś boga lub guru i wymaga, by traktowano ją jako osobę, ponieważ nie jest pani pewna własnego istnienia i nie chce zrezygnować z wygody oraz pewności istnienia jako osobowość. Może pani nie być tym, za kogo się pani uważa, ale to przekonanie daje osobowości ciągłość, pani przyszłość przepływa w teraźniejszość i staje się bez zakłóceń przeszłością. To przerażające być pozbawionym własnego istnienia, ale trzeba się z tym pogodzić i odnaleźć swą tożsamość w całości życia. Wtedy nie będzie już żadnych wątpliwości, kto jest używany przez kogo.
R: Całe ich zainteresowanie moją osobą ograniczało się do usiłowań nawrócenia mnie na swoją wiarę. Kiedy to się nie udało, przestali się mną interesować.
M: Nie zostaje się uczniem przez przypadek. Istnieje zazwyczaj bardzo stary związek, podtrzymywany w ciągu wielu wcieleń, związek pełen miłości i oddania, bez którego nie można być uczniem.
R: Co skłoniło pana do zostania nauczycielem duchowym.
M: Po prostu nazywają mnie w ten sposób. Kimże jestem aby nauczać i kogo miałbym nauczać? Czym jestem ja, tym jest i pani. Jestem jest wspólne dla wszystkich. Poza nim znajduje się nieskończoność światła i miłości. Nie wiemy tego, ponieważ w innym kierunku patrzymy. Mogę tylko wskazać niebo, zaś samo widzenie i gwiazdy należą już do pani. Zobaczenie gwiazdy zabiera niektórym więcej czasu niż innym. Zależy to od ostrości widzenia i gorliwości, z jaką się szuka. Potrzebny jest wzrok i gorliwość; ja mogę tylko zachęcać.
R: Czego się będzie ode mnie oczekiwać, jeśli zostanę uczniem?
M: Każdy nauczyciel ma swoją własną metodę, zazwyczaj zgodną z nauką jego guru i ze sposobem, w jaki ten nauczyciel doszedł do samourzeczywistnienia, a także własną terminologię. Metoda ta jest dostosowywana do poszczególnych osobowości. Uczniowi daje się pełną swobodę myślenia i dociekania oraz zachęca się go, by zadawał jak najwięcej pytań. Uczeń musi być absolutnie pewny kompetencji i postawy swego guru, w przeciwnym razie jego wiara nie będzie absolutna, a jego działanie pełne. To absolut w pani prowadzi panią ku absolutowi poza nią. Absolutna prawda, miłość i bezinteresowność są decydującymi czynnikami w samorealizacji. Do jej osiągnięcia konieczny jest szczery zapał i żarliwość.
R: O ile wiem, aby stać się uczniem, należy wyrzec się rodziny i własności.
M: To zależy od guru. Niektórzy oczekują od swoich dojrzałych uczniów, by stali się ascetami i pustelnikami, inni zachęcają do życia rodzinnego i obowiązków. Większość z nich uważa, że prowadzenie wzorowego życia rodzinnego jest trudniejsze od wyrzeczenia się go, odpowiedniejsze dla osób dojrzałych i zrównoważonych. We wcześniejszej fazie może być wskazane zdyscyplinowane życie klasztorne. Dlatego w tradycji indyjskiej uczniowie do dwudziestego piątego roku życia muszą być jak mnisi: prości, czyści i posłuszni. Muszą mieć oni szansę wykształcenia w sobie charakteru zdolnego przeciwstawić się trudom i pokusom przyszłego życia małżeńskiego.
R: Kim są ludzie w tym pokoju? Czy to pańscy uczniowie?
M: Proszę ich zapytać. Uczniem się zostaje nie w słowach, lecz w milczącej głębi własnej istoty. Nie zostaje się uczniem z wyboru; jest to bardziej sprawa przeznaczenia niż własnej woli. Nie ma większego znaczenia, kto jest pani nauczycielem – wszyscy nauczyciele życzą pani dobrze. To uczeń jest ważny, jego uczciwość i gorliwość. Odpowiedni uczeń zawsze znajdzie odpowiedniego nauczyciela.
R: Potrafię docenić piękno i radość życia oddanego poszukiwaniu prawdy pod kierunkiem kompetentnego, współczującego nauczyciela. Niestety musimy wracać do Anglii.
M: Odległość nie ma znaczenia. Jeśli pani pragnienie jest silne i prawdziwe, tak ukształtuje ono pani życie, by mogło zostać zrealizowane. Niech pani zasieje ziarno i zostawi resztę porom roku.
R: Jakie są oznaki postępu w życiu duchowym?
M: Uwolnienie się od wszelkiego niepokoju, poczucie wolności i radości, głęboki spokój wewnętrzny i dużo zewnętrznej energii.
R: Jak pan to osiągnął?
M: Znalazłem to wszystko w obecności mego guru, niczego nie zrobiłem samodzielnie. Powiedział mi, żebym był spokojny i stałem się spokojny.
R: Czy pańska obecność jest równie potężna jak jego?
M: Skąd mam to wiedzieć? Dla mnie jego obecność jest jedyną obecnością. Jeśli jest pani ze mną, to jest pani także z nim.
R: Każdy guru będzie mnie odsyłał do swego guru. Gdzie jest początek?
M: Istnieje we wszechświecie moc działająca na rzecz oświecenia i wyzwolenia. Nazywamy ją Sadascziwa. Jest ona zawsze obecna w sercach ludzi. To czynnik jednoczący. Jedność wyzwala i wolność jednoczy. W końcu nic nie jest moje lub pani – wszystko jest nasze. Niech pani po prostu przebywa ze sobą jedną, a będzie pani jedną ze wszystkim. Wszechświat będzie pani domem.
R: A więc osiąga się to dzięki skupieniu myśli na odczuciu jestem?
M: Pewne jest to co proste, nie to co zawiłe. A jednak ludzie nie ufają temu co proste, łatwe i zawsze osiągalne. Dlaczego by nie sprawdzić tego co mówię? Może to wyglądać na coś bardzo małego i niepozornego jak nasionko, które potem wyrasta w potężne drzewo. Proszę sobie samej dać szansę!
R: Widzę tutaj wielu ludzi siedzących spokojnie. Po co przyszli?
M: Żeby spotkać siebie samych. Gdzie indziej mają za dużo do czynienia ze światem zewnętrznym. Tutaj nic im nie przeszkadza, mogą zostawić swoje codzienne troski i zetknąć się z własną istotą.
R: Jak wyglądają ćwiczenia samouświadamiające?
M: Nie ma potrzeby ćwiczeń. Świadomość jest zawsze w pani. Tę samą uwagę, którą poświęca pani sprawom zewnętrznym, musi pani skierować do wewnątrz. Żadna nowa świadomość ani specjalny jej rodzaj, nie są potrzebne.
R: Czy pomaga pan ludziom osobiście?
M: Przecież ludzie przychodzą tu, żeby porozmawiać o swoich problemach. Widocznie znajdują jakąś pomoc, w przeciwnym razie nie przychodziliby.
R: Czy rozmowy zawsze odbywają się publicznie, czy też rozmawia pan z ludźmi prywatnie?
M: Zgodnie z ich życzeniem. Dla mnie jednak nie ma żadnej różnicy między tym co publiczne i prywatne.
R: Czy jest pan zawsze osiągalny, czy też zajmuje się pan również jakąś inną pracą?
M: Jestem zawsze osiągalny, chociaż najdogodniej jest przychodzić tutaj rano i późnym popołudniem.
R: Sądzę, że nie ma cenniejszej pracy, niż praca nauczyciela duchowego.
M: Najważniejsze są motywy.
Rozmowy z Nisargadattą Maharajem z 29 sierpnia 1970 r.
Rozmówca: Czy bywa pan wesoły albo smutny? Czy zna pan radość i troskę?
Maharaj: Może pan to nazywać, jak pan sobie życzy. Dla mnie są to tylko stany umysłu, a ja nie jestem umysłem.
R: Czy miłość jest stanem umysłu?
M: Zależy, co pan rozumie przez miłość. Pragnienie jest oczywiście stanem umysłu, ale urzeczywistnienie jedności wykracza poza umysł. Według mnie nic nie istnieje samo przez się. Wszystko jest mną, wszystko jest we mnie. Widzieć siebie we wszystkim i wszystko w sobie- to właśnie jest miłość.
R: Gdy widzę coś przyjemnego, chcę tego. Ale kto właściwie tego chce – jaźń czy umysł?
M: Pytanie jest błędnie postawione. Nie istnieje ktoś. Jest tylko pragnienie, lęk i gniew, zaś umysł powiada to ja, to moje. Nie ma tu jednak niczego, co można by nazwać mną lub moim. Pożądanie jest stanem umysłu dostrzeżonym i nazwanym przez sam umysł. Czy możliwe jest pragnienie bez dostrzegającego i nadającego nazwy umysłu?
R: A czy istnieje dostrzeganie bez nazywania?
M: Oczywiście. Nazywanie nie wykracza poza umysł, podczas gdy dostrzeganie jest samą świadomością.
R: Co naprawdę dzieje się, gdy ktoś umiera?
M: Nic się nie dzieje. Coś staje się niczym. A w istocie niczego nie było i nic nie pozostaje.
R: Ale z pewnością istnieje różnica pomiędzy żywym i martwym. Mówi pan o żywym jak o martwym, zaś o martwym jak o żywym.
M: Czemu martwi się pan o jednego zmarłego, a mało troszczy się o tysiące umierających każdego dnia? W każdej chwili wszechświaty zanikają i wybuchają – czyż muszę je opłakiwać? Jedno jest dla mnie jasne: wszystko co jest, żyje i porusza się, bytuje w świadomości, a ja jestem zarówno w niej, jak i poza nią. W niej istnieję jako świadek, poza nią – jako byt.
R: Na pewno dba pan o swe dziecko, jeśli zachoruje.
M: Nie tracę głowy z tego powodu. Robię co trzeba i nie troszczę się o przyszłość. W mej naturze leży odpowiedź na każdą sytuację. Nie zatrzymuję się i nie zastanawiam się co robić. Działam i idę dalej. Skutki mnie nie obchodzą. Nie dbam nawet o to, czy są dobre, czy złe. Są jakie są; jeśli powracają do mnie, zajmuję się nimi na nowo. Albo inaczej: zdarza mi się zajmować nimi na nowo. W żadnym moim działaniu nie ma myśli o celu. Rzeczy dzieją się, jak się dzieją, lecz nie dlatego, że ja jestem sprawcą. Ja po prostu jestem. A w Rzeczywistości nigdy nic się nie dzieje. Gdy umysł jest niespokojny, tańczy taniec Siwy, podobnie jak na wzburzonych falach jeziora tańczy odbicie księżyca. Wszystko to pozór, skutek fałszywych wyobrażeń.
R: Na pewno zdaje pan sobie sprawę z wielu rzeczy i działa zgodnie a ich naturą. Traktuje pan dziecko jak dziecko i dorosłego jak dorosłego.
M: Tak jak smak soli przenika wielki ocean i każda jego kropla ma taki sam smak, również każde doświadczenie niesie mi dotyk Rzeczywistości – zawsze świeże spełnienie mego własnego bytu.
R: Czy istnieję w pańskim świecie, tak jak pan w moim?
M: Oczywiście pan jest i ja jestem. Ale tylko jako punkty w świadomości. Poza nią nie istniejemy. Trzeba to dobrze zrozumieć: cały świat wisi na nitce świadomości. Gdy jej nie ma – nie ma świata.
R: Jest wiele punktów w świadomości. Czy istnieje także wiele światów?
M: Posłużmy się przykładem snu. Może być wielu pacjentów w szpitalu, śpiących i śniących. Każdy z nich śni swój własny, osobisty, niezależny i poważny sen o jednej tylko ale wspólnej dla wszystkich sprawie – o chorobie. Podobnie i my w swej wyobraźni oddzieliliśmy się od rzeczywistego świata wspólnych doświadczeń i otoczyliśmy się chmurą osobistych pragnień i lęków, obrazów, myśli i pojęć.
R: To jeszcze mogę zrozumieć. Lecz co jest przyczyną ogromnej różnorodności osobistych światów?
M: Rozmaitość ta nie jest tak wielka. Wszystkie sny nakładają się na wspólny świat, do pewnego stopnia wpływają na siebie i wzajemnie kształtują. Nasza podstawowa jedność się temu sprzeciwia. Ludzie zapomnieli kim naprawdę są- oto korzeń niewiedzy.
R: Żeby o czymś zapomnieć, trzeba najpierw wiedzieć. Czy wiedziałem kim jestem, zanim o tym zapomniałem?
M: Oczywiście. Zapomnienie o sobie zależy od samowiedzy. Świadomość i nieświadomość to dwa współistniejące aspekty jednego życia. Zapomina pan o sobie aby poznać świat- niech pan zapomni o świecie, aby poznać siebie. Czymże w końcu jest świat? Zbiorem wspomnień. Proszę trwać przy tym, co jest naprawdę ważne- przy odczuciu jestem – i pozwolić by wszystko inne odeszło. Na tym polega droga jogi (sadhana). W urzeczywistnieniu nie ma pamiętania ani zapomnienia. Wszystko jest w nim znane – nic nie jest pamiętane.
R: Co jest przyczyną zapomnienia o sobie?
M: Nie ma przyczyny, bo nie ma zapomnienia. Stany umysłu następują po sobie, a każdy kolejny zaciera poprzedni. Pamiętanie i zapomnienie o sobie, to dwa stany umysłu rożne jak noc i dzień. Rzeczywistość znajduje się poza nimi.
R: Pomiędzy zapomnieniem i niewiedzą musi być z pewnością różnica. Niewiedza nie musi mieć przyczyny. Zapomnienie natomiast zakłada uprzednią wiedzę, jak również skłonność czy też zdolność zapominania. Przyznaję, że nie mogę wniknąć w przyczynę niewiedzy, ale zapomnienie musi polegać na tym samym.
M: Nie ma czegoś takiego jak niewiedza. Jest tylko zapomnienie. Co w tym niezwykłego? Równie łatwo można zapomnieć jak pamiętać.
R: Czy zapomnienie siebie nie jest nieszczęściem?
M: Na równi z nieustannym o sobie pamiętaniem. Jest stan ponad zapomnieniem i niezapomnieniem – stan naturalny. Pamiętanie czy zapomnienie to tylko stany umysłu, związane z myślami i słowami. Proszę przyjrzeć się pojęciu bycia urodzonym. Powiedziano mi, że się urodziłem. Nie pamiętam. Powiedziano mi, że umrę. Nie oczekuję tego. Powie pan, że zapomniałem, albo że nie mam wyobraźni. Ale ja po prostu nie mogę pamiętać czegoś, co się nigdy nie zdarzyło, ani oczekiwać jawnie niemożliwego. Ciała rodzą się i umierają, ale co to ma wspólnego ze mną? Ciała przychodzą i odchodzą w świadomości, która ma we mnie korzenie. Jestem życiem, i moje jest ciało i umysł.
R: Zapomnienie siebie jest według pana korzeniem tego świata. Aby zapomnieć, muszę jednak pamiętać. O czym zapomniałem pamiętać? Nie zapomniałem przecież, że jestem.
M: Pańskie poczucie może być także złudzeniem.
R: Czy to możliwe? Nie dowiedzie pan, że mnie nie ma. Nawet przekonany o swoim nieistnieniu – jestem.
M: Rzeczywistości nie można dowieść ani obalić. Na poziomie umysłu nie można tego uczynić, poza nim – nie ma potrzeby. W dziedzinie rzeczywistości nie powstaje pytanie co jest realne? Przejawione (saguna) nie jest różne od nieprzejawionego (nirguna).
R: W takim razie wszystko jest rzeczywiste.
M: Ja jestem wszystkim. Wszystko jest realne o tyle, o ile jest mną. Poza mną nie ma nic rzeczywistego.
R: Nie wierzę, aby ten świat był skutkiem pomyłki.
M: Może pan to stwierdzić dopiero po dogłębnym i wszechstronnym zbadaniu tej sprawy. Oczywiście, jeśli odkryje pan, co jest nierealne i pozwoli mu odejść, to pozostanie rzeczywiste.
R: Ale czy coś pozostanie?
M: Rzeczywiste pozostanie. Niech pan nie da zwodzić się słowom!
R: Od niepamiętnych czasów, przez niezliczone wcielenia buduję, ulepszam i upiększam mój świat. Nie jest on ani doskonały, ani nierealny. Po prostu rozwija się.
M: Jest pan w błędzie. Świat nie istnieje oddzielnie od pana. W każdej chwili jest on tylko pańskim odbiciem. Tworzy go pan i niszczy.
R: I coraz lepiej buduję go na nowo.
M: Aby go ulepszyć, musi pan go niszczyć. Trzeba umierać, aby żyć. Odrodzić można się tylko poprzez śmierć.
R: Być może pański wszechświat jest doskonały. Mój własny jest ulepszany.
M: Pana wszechświat nie istnieje sam przez się. Jest on tylko ograniczonym i zniekształconym obrazem rzeczywistego. To nie wszechświat potrzebuje poprawy, ale pański sposób widzenia go.
R: A jak pan go widzi?
M: Jest to scena, na której rozgrywa się dramat świata. Liczy się tylko jakość przedstawienia; nie to co aktorzy mówią i robią, lecz to jak mówią i działają.
R: Nie podoba mi się ta idea gry świata (lila).Porównałbym raczej świat do placu budowy, gdzie jesteśmy budowniczymi.
M: Bierze pan to zbyt serio. Cóż złego jest w grze? Ma pan cel dopóty, dopóki nie jest pan pełnią (purna).Do tego momentu celem jest doskonałość i całkowitość. Lecz kiedy jest pan pełnią – całkowicie zintegrowany wewnętrznie i zewnętrznie – cieszy się pan wszechświatem, a nie męczy z jego powodu. Ludziom nie zintegrowanym może się pan wydawać ciężko pracującym, ale to ich złudzenie. Sportowcy wydają się czynić ogromne wysiłki, podczas gdy jedynym ich bodźcem jest gra i chęć popisania się.
R: Czy chce pan przez to powiedzieć, że Bóg tylko się bawi, że oddaje się bezcelowemu działaniu?
M: Bóg jest nie tylko prawdziwy i dobry; jest również piękny (satjam, siwam, sundaram). Stwarza piękno, by się nim radować.
R: A więc piękno jest jego celem!
M: Po co wprowadzać cel? Cel zakłada zmianę, ruch, poczucie niedoskonałości. Bóg nie zamierza piękna – cokolwiek czyni, jest to piękne. Czy powie pan, że kwiat wysila się, aby być pięknym? Jest on piękny mocą swej prawdziwej natury. Podobnie Bóg – jest samą doskonałością, a nie wysiłkiem ku doskonałości.
R: Cel spełnia się poprzez piękno.
M: Co jest piękne? Wszystko co postrzegane w błogości, jest piękne. Szczęśliwość jest istotą piękna.
R: Mówi pan o Sat-Czit-Ananda. To, że istnieję, jest oczywiste. To, że doświadczam, jest oczywiste. To jednak, że jestem szczęśliwy, nie jest w ogóle oczywiste. Gdzie podziało się moje szczęście?
M: Niech pan będzie w pełni świadomy swego prawdziwego bytu, a znajdzie się pan w świadomej szczęśliwości. Ponieważ odwraca pan umysł od samego siebie i kieruje uwagę ku temu, czym pan nie jest, traci pan dobre samopoczucie, poczucie że jest panu dobrze.
R: Istnieją dwie drogi prowadzące do wyzwolenia: droga wysiłku (joga marga) i droga rozluźnienia (bhoga marga).
M: Dlaczego rozluźnienie nazywa pan drogą? W jaki sposób może ono dać panu doskonałość?
R: Człowiek doskonały w wyrzeczeniu (jogin) odkrywa rzeczywistość. Człowiek doskonale korzystający z życia (bhogin) osiąga ten cel również.
M: Jak to być może? Czyż nie są to przeciwieństwa?
R: Skrajności stykają się. Być doskonałym bhoginem jest trudniej, niż być doskonałym joginem. Jako zwyczajny człowiek nie mogę w tej sprawie wyrokować. Jednakże wydaje mi się, że jeden i drugi oddają się poszukiwaniu szczęścia. Jogin pragnie trwałości, zaś bhogin zadawala się nietrwałym. Często bhogin czyni większe wysiłki niż jogin.
M: Cóż warte jest pańskie szczęście, jeśli musi pan dla niego wysilać się i mozolić? Prawdziwe szczęście jest spontaniczne i nie wymaga wysiłku.
R: Wszystkie istoty szukają szczęścia. Różnią się tylko drogi. Ci, co szukają go wewnątrz, zwani są joginami. Bhogini szukają go na zewnątrz i są potępiani. Potrzebni są jedni i drudzy.
M: Przyjemność jest przeciwieństwem bólu. Szczęście jest niezachwiane. To, czego może pan szukać i znajdować, nie jest rzeczywiste. Niech pan znajdzie to, czego pan nigdy nie zgubił, niech pan odkryje swoje własne.
Bombaj 11 lipca 1970 r.
Rozmówca: Zaleca się nam, abyśmy czcili rzeczywistość uosobioną w Bogu lub w doskonałym człowieku. Mówi się nam, że nie powinniśmy czcić absolutu, gdyż nasza mózgowa świadomość jest nazbyt ograniczona.
Maharaj: Prawda jest prosta i dostępna dla wszystkich. Po co ją komplikować? Prawda jest miłością i umiłowanym. Zawiera w sobie wszystko, przyjmuje wszystko i oczyszcza wszystko. Nieprawdą jest to co jest trudne i co przysparza kłopotów. To co zawsze pożąda, domaga się i oczekuje. Fałszywe jest zawsze próżne, zawsze szuka potwierdzenia i zabezpieczenia. Wszystkiego się boi i unika badawczego spojrzenia. Utożsamia się z każdą podporą, nawet z najbardziej słabą i chwilową. Cokolwiek otrzyma – roztrwoni i żąda jeszcze więcej. Nie można więc pokładać w nim wiary. Wszystko co pan dostrzega, odczuwa i myśli, jest właśnie takie. Nawet grzech i cnota, zasługa i przewina nie są tym, czym się być wydają. Dobro i zło są przeważnie kwestią obyczaju i konwencji; akceptuje się je lub odrzuca w zależności od używanych pojęć.
R: Czy wobec tego nie ma pragnień dobrych i złych, wzniosłych i niskich ?
M: Wszystkie pragnienia są złe, zaś niektóre bywają gorsze od innych. Kierowanie się pragnieniami zawsze prowadzi do zmartwień.
R: Czy także pragnienie wyzbycia się pragnień ?
M: Czy w ogóle potrzebne jest do tego pragnienie? Pożądanie wolności od pragnień nie uczyni pana wolnym.Nic nie jest w stanie uczynić pana wolnym, ponieważ jest pan wolny.Niech pan obserwuje siebie z bezpragnieniową uwagą- to wszystko.
R: Do poznania siebie potrzeba wiele czasu.
M: W czym może pomóc panu czas? Czas jest szeregiem następujących po sobie chwil. Każda chwila wyłania się z nicości, zanika w niej i nigdy nie powraca. Jak można budować na czymś tak nietrwałym?
R: A co jest trwałe?
M: Niech pan szuka trwałości w sobie. Proszę wniknąć w siebie głęboko i odkryć, co jest w panu rzeczywiste.
R: Jak tego dokonać?
M: Cokolwiek się zdarza, zdarza się to panu. Cokolwiek pan robi, sprawca istnieje w panu. Niech pan znajdzie podmiot wszystkiego, którym sam pan jest.
R: Czym jeszcze być mogę?
M: Niech pan to odkryje. Jeśli nawet powiem panu, że jest świadkiem, cichym obserwatorem, nie będzie to miało żadnego znaczenia, gdy sam pan nie znajdzie drogi do własnego bytu.
R: Oto moje pytanie: jak znaleźć drogę do własnego bytu?
M: Proszę zaniechać wszelkich pytań poza jednym: kim jestem? Jedyny pewny fakt, jakim pan dysponuje, zawiera się w stwierdzeniu jestem. Opinie jestem tym, jestem tamtym nie są prawdziwe. Niech pan odkryje, czym pan jest w rzeczywistości.
R: Nic innego nie czynię od sześćdziesięciu lat.
M: Starania nie są złe. Tylko dlaczego oczekuje pan rezultatów? Samo staranie się jest pańską prawdziwą naturą.
R: Staranie się jest bolesne.
M: Dlatego, że oczekuje pan skutków. Niech pan czyni starania niczego nie oczekując, niech pan walczy bez chęci zysku.
R: Dlaczego Bóg sprawił, że jestem taki a nie inny?
M: O jakim Bogu pan mówi? Czym jest Bóg? Czyż nie jest On samym światłem, dzięki któremu nawet zadaje pan pytanie?. Jestem to Bóg. Szukanie to Bóg. Szukając odkrywa pan, że nie jest ciałem ani umysłem, ale miłością płynącą z pańskiej jaźni ku jaźni we wszystkim. Obie są jednością. Pańska świadomość i moja, pozornie oddzielone, są w rzeczywistości jednością. Niech pan szuka jedności, która jest miłością.
R: Jak mam znaleźć tę miłość?
M: A co pan teraz kocha? Owo jestem. Niech pan mu odda swe serce i umysł, nie myśląc o niczym więcej. Gdy stan taki przychodzi bez wysiłku i naturalnie, jest to stan najwyższy. W nim miłość jest zarówno kochającym, jak i ukochanym.
R: Każdy chce żyć, istnieć. Czy nie jest to miłość własna?
M: Wszelkie pragnienia pochodzą z jaźni. Cała rzecz w tym, aby odróżnić to co dobre i słuszne od złego.
R: Złe i dobre rzeczy różnią się zależnie od nawyków i obyczajów. Różne społeczności mają różne normy.
M: Niech pan odrzuci wszystkie tradycyjne normy. Proszę je pozostawić hipokrytom. Tylko to jest dobre, co uwalnia pana od pragnień, obaw i fałszywych pojęć. Jak długo będzie się pan lękał o grzech i cnotę, nie osiągnie pan w ogóle spokoju.
R: Jestem przekonany, że grzechy i cnoty są normami społeczeństwa. Ale może być chyba jeszcze cnota duchowa lub grzech. Mam tu na myśli poziom absolutu. Czy istnieje coś takiego, jak absolutny grzech lub absolutna cnota?
M: Grzech i cnota dotyczą wyłącznie osoby. Czym byłyby cnota i grzech bez cnotliwej lub grzesznej osoby? Na poziomie absolutu nie istnieją osoby; ocean czystej świadomości nie jest ani cnotliwy, ani grzeszny. Grzech i cnota są zawsze relatywne.
R: Czy mogę się wyzbyć takich zbędnych pojęć?
M: Nie wcześniej, aż przestanie pan myśleć, że jest osobą.
R: Po czym poznam, że przekroczyłem cnotę i grzech?
M: Po tym, że będzie pan wolny od wszelkich pragnień i obaw, a także od samego wyobrażenia, że jest pan osobą. Żywić przekonanie, że się jest grzesznym lub nie, jest grzechem. Utożsamianie się z czymś poszczególnym i osobistym, to cały grzech człowieka. Tylko bezosobowe jest rzeczywiste, osobowe zaś pojawia się i zanika. Jestem to bezosobowy byt. Jestem tym to zawsze osoba. Czysty byt jest prawdziwą podstawą, natomiast osoba jest relatywna i uwarunkowana.
R: Czysty byt nie jest zapewne nieświadomy ani pozbawiony zdolności rozróżniania. Jakże więc może on się znajdować poza grzechem i cnotą? Proszę więc powiedzieć, czy posiada on inteligencję, czy nie?
M: Wszystkie pańskie pytania biorą się z przeświadczenia, że jest pan osobą. Niech pan przekroczy osobowość i odkryje, co jest poza nią.
R: Co pan właściwie ma na myśli, mówiąc bym przestał być osobą?
M: Nie żądam tego od pana. Proszę tylko, aby przestał pan sobie wyobrażać, że się pan urodził, że ma rodziców, że jest ciałem, które umrze itd. Niech pan na początek tylko o to się postara. Nie jest to takie trudne, jak pan myśli.
R: Myślenie o sobie w kategoriach osobowych jest więc grzechem bezosobowego.
M: Znowu osobowy punkt widzenia! Po co mówić o skażeniu bezosobowego pańskimi grzechami i cnotami? Bezosobowe nie może być opisane w terminach dobra i zła. Jest ono absolutnym Bytem- Mądrością- Miłością. Gdzie tu jest miejsce na grzech? A cnota, o której pan mówi, to tylko przeciwieństwo pańskiego pojęcia grzechu.
R: Mówiłem o boskiej cnocie.
M: Prawdziwa cnota jest boskiej natury – swarupa. Cnotą jest to, czym pan rzeczywiście jest. Ale przeciwieństwo grzechu, które pan nazywa cnotą, jest tylko zrodzoną z lęku uległością wobec obyczajów.
R: A więc po co starać się być dobrym?
M: Dzięki temu nie stoi pan w miejscu. Będzie pan dotąd błądził, aż znajdzie pan Boga. Wtedy Bóg weźmie pana w Siebie i uczyni go takim, jakim Sam jest.
R: To samo działanie uważa się za naturalne z jednego punktu widzenia, a za grzech z innego. Co czyni je grzesznym?
M: Grzechem jest to, co czyni pan wbrew swej prawdziwej wiedzy.
R: Wiedza zależy od pamięci.
M: Pamiętanie czym się jest naprawdę, to cnota, natomiast zapominanie o tym, to grzech. Wszystko sprowadza się do mentalnego lub psychologicznego połączenia ducha z materią. Możemy nazwać ten łącznik psychiką antahkarana. Jeśli psychika jest surowa, nierozwinięta i prymitywna, ulega wówczas wielkim złudzeniom. Gdy rozwija się i oczyszcza, staje się doskonałym łącznikiem pomiędzy czystą materią i czystym duchem. W ten sposób daje materii sens, zaś duchowi możliwość przejawiania się.
Istnieje świat materialny – madhakaś i duchowy paramakaś. Pomiędzy nimi znajduje się kosmiczny umysł – czidakaś, który jest także sercem ?premakaś. Tak oto miłość czyni z dwóch jedno.
R: Jedni ludzie są głupi, inni zaś rozumni. Różnica leży w ich psychice. Dojrzali posiadają oczywiście większe doświadczenie. Tak jak dziecko rozwija się dzięki jedzeniu, piciu, spaniu i zabawie, podobnie ludzką psychikę kształtuje wszystko, co człowiek myśli, odczuwa i czyni, aż wreszcie staje się ona odpowiednio doskonała, aby służyć za pomost między duchem i ciałem. Tak jak most umożliwia poruszanie się pomiędzy brzegami, podobnie psychika łączy źródło z wodami rzeki.
M: Można to nazwać miłością. Miłość jest tym mostem.
R: Ostatecznie wszystko jest doświadczeniem. Cokolwiek myślimy, odczuwamy i czynimy, jest to doświadczenie. Poza tym istnieje doświadczający. A więc wszystko składa się z tych dwóch elementów: doświadczającego i doświadczenia. Chociaż doświadczający uważa, że jest czymś odrębnym od doświadczenia, w rzeczywistości jednak stanowią jedność. W ten sam sposób duch i ciało są jednym, mimo że wydają się być dwiema różnymi rzeczami.
M: Dla Ducha nie istnieje nikt drugi.
R: Komu zatem jawi się ów drugi? Według mnie dwoistość jest złudzeniem wprowadzonym przez niedoskonałą psychikę. Gdy psychika jest doskonała, dwoistość już się nie pojawia.
M: Odpowiedział pan na swoje pytanie.
R: Chciałbym jednak jeszcze raz zapytać: kto dokonuje rozróżnienia pomiędzy grzechem i cnotą?
M: Ten, kto jest ciałem, grzeszy ciałem. Kto jest umysłem, grzeszy umysłem.
R: Na pewno samo posiadanie umysłu i ciała nie zmusza do grzechu. Przyczyną musi tu być jakiś trzeci czynnik. Ciągle wracam do problemu grzechu i cnoty, gdyż dzisiejsza młodzież uważa, że nie istnieje nic takiego jak grzech i że nie trzeba się wzbraniać przed zaspokajaniem chwilowych pragnień. Nie szanują ona tradycji ani autorytetu, można więc na nią wpływać tylko dzięki solidnej i uczciwej postawie.
O ile młodzi ludzie powstrzymują się od pewnych czynów, to raczej z obawy przed policją, a nie z własnego przekonania. Dostrzegają oni zapewne, że w zależności od czasu i miejsca nasze wartości ciągle się zmieniają. Na przykład, zabijanie ludzi na wojnie jest dzisiaj wielką cnotą, ale w następnym stuleciu może być uznane za straszliwą zbrodnię.
M: Człowiek, który porusza się wraz z Ziemią, będzie z konieczności doświadczał dni i nocy. Ten jednakże, kto stoi ze Słońcem, nie zazna ciemności. Mój świat nie jest pańskim. Jak widzę, znajduje się pan jeszcze na etapie dokonań. Pańska działalność nie liczy się z rzeczywistością. Pańskie problemy są tak nierealne!
R: Być może jesteśmy lunatykami żyjącymi w świecie sennych majaków.Czy nie poczuwa się pan do żadnego działania?
M: Ja działam. Wszedłem do waszego sennego świata, aby wam powiedzieć: przestańcie krzywdzić siebie i innych, przestańcie cierpieć, zbudźcie się!
R: Dlaczego więc się nie budzimy?
M: Zbudzicie się. Na pewno. Choć może to jeszcze potrwać jakiś czas. Gdy zwątpicie w wasz senny świat, gdy zaczniecie go kwestionować, przebudzenie będzie niedalekie.
Bombaj 27 czerwca 1970
Rozmówca: Widziałem wielu ludzi zrealizowanych, ale nigdy nie spotkałem wyzwolonego. Czy zetknął się pan kiedyś z takim człowiekiem i czy wyzwolenie równoznaczne jest z opuszczeniem ciała?
Maharaj: Co pan rozumie przez realizację i wyzwolenie?
R: Przez realizację rozumiem cudowne doświadczenie pokoju, dobroci i piękna. Mówię o czymś, co sam przeżyłem. Świat nabiera wówczas sensu, gdyż wszelkie rzeczy harmonizuje jedność istoty i treści. Nawet gdy doświadczenie takie przemija, nigdy nie można go zapomnieć. Promienieje ono w umyśle jako wspomnienie i tęsknota. Wyzwoleniem zaś nazywam ciągłe przebywanie w takim cudownym stanie. Chciałbym teraz zapytać, czy wyzwolenie daje się pogodzić z przetrwaniem ciała.
M: A w czym przeszkadza ciało?
R: Ciało jest słabe i nietrwałe, nastręcza wiele potrzeb i pragnień. Bardzo boleśnie ogranicza ono człowieka.
M: Cóż z tego? Fizyczne przejawy mogą być ograniczone. Wyzwolenie zaś jest obroną jaźni przed fałszem i narzuconymi sobie wyobrażeniami. Nie polega ono na jakichś szczególnych, choćby najwspanialszych doświadczeń.
R: Czy wyzwolenie jest trwałe?
M: Każde doświadczenie jest ograniczona w czasie. Cokolwiek ma początek, musi mieć i swój koniec.
R: A więc wyzwolenie- takie jak je określiłem- nie istnieje?
M: Wręcz przeciwnie, człowiek jest zawsze wolny. Pan może być świadomy i jest pan świadomy. Nikt nie jest w stanie panu tego odebrać. Czy pan na pewno pamięta siebie nie istniejącego i nieświadomego?
R: To że nie pamiętam, nie wyklucza okresowej nieświadomości mej istoty.
M: Czy nie byłoby lepiej zwrócić się ku doświadczającemu zamiast ku doświadczeniu i skupić się w pełni na odczuciu jestem?
R: Jak tego dokonać?
M: Nie trzeba stawiać takiego pytania. Po prostu należy się skupić na odczuciu jestem i starać się zjednoczyć w nim swój umysł i serce. Powtarzając wielokrotnie tego rodzaju próby, zrównoważy pan uwagę i żarliwość, a pański umysł utwierdzi się w myślo-czuciu jestem. Cokolwiek by pan myślał, mówił i czynił, owo jestem będzie zawsze obecnym tłem pańskiego umysłu.
R: I pan to nazywa wyzwoleniem?
M: Nazywam to normalnością. Czy w istnieniu, poznawaniu i działaniu wolnym od wysiłku i zmartwień jest coś niewłaściwego? Po co od razu zastanawiać się nad zniszczeniem ciała? Dlaczego miałoby ono natychmiast umierać? Niech pan zmieni swój stosunek do ciała i pozostawi je w spokoju. Nie należy mu zanadto pobłażać, ale i nie trzeba go dręczyć. Niech mu pan pozwoli jak najdłużej przebywać poniżej progu świadomej uwagi.
R: Wspomnienie moich niezwykłych doświadczeń często mnie nawiedza. Chciałbym, żeby do mnie wróciły.
M: To pańska wola stanowi przeszkodę. Jakiekolwiek pragnienie blokuje przyjście głębszych doświadczeń. Umysł, który dobrze wie czego pożąda, żadnego wartościowego odkrycia nie dokona. To, co umysł może sobie wyobrazić, nie ma większego znaczenia.
R: Czego więc należy pragnąć?
M: Oczywiście najlepszego. Im większa szczęśliwość, tym doskonalsza wolność. Wolność od pragnień jest najwyższym błogosławieństwem.
R: Nie zależy mi na wolności od pragnień. Chcę takiej wolności, która zaspokoiłaby moje tęsknoty.
M: Ma pan zupełną swobodę zaspokajania ich. Faktycznie nic innego pan nie robi.
R: Staram się, ale tyle jest przeszkód, które mnie zniechęcają.
M: Niech pan je przezwycięży.
R: Nie potrafię, jestem zbyt słaby.
M: Ale z jakiego powodu? Czym jest ta słabość? Inni ludzie zaspokajają swe pragnienia, a pan nie może?
R: Brakuje mi chyba energii.
M: Gdzie ona znikła? Co się z nią stało? Czy przypadkiem nie rozproszył jej pan przez wiele sprzecznych pragnień i dążeń? Pańskie zapasy energii nie są nieograniczone.
R: Dlaczego?
M: Cele do których pan dąży są drobne i niskie. Na więcej one nie zasługują. Tylko energia Boga jest nieskończona, gdyż On nie chce dla siebie niczego. Niech pan się stanie podobny do Niego, a wszystkie pańskie pragnienia zostaną spełnione. Im wyżej sięgać będą pańskie cele i większe będą pragnienia, tym więcej energii będzie pan posiadał. Niech pan pragnie dobra dla wszystkich, a wszechświat będzie z panem współpracował. Jeśli jednak będzie pan szukał tylko własnej przyjemności, będzie pan musiał ciężko na to zapracować. Zanim pan czegoś zapragnie niech pan na to zasłuży.
R: Studiuję filozofię, socjologię i zagadnienia wychowania. Myślę, że zanim przystąpię do samorealizacji, będę musiał jeszcze rozwinąć się umysłowo. Czy znajduję się na właściwej drodze?
M: Aby zarobić na życie, trzeba zdobyć jakąś specjalność. Natomiast wiedza ogólna niewątpliwie umysł rozwija. Jeśli jednak ma pan zamiar spędzić swe życie na nieprzerwanym gromadzeniu wiedzy, to zbuduje pan wokół siebie mur. Chcąc przekroczyć umysł, nie należy przeciążać go wiedzą.
R: A co jest potrzebne?
M: Niech pan nie dowierza umysłowi i śmiało go przekroczy.
R: A co mogę znaleźć poza umysłem?
M: Bezpośrednie doświadczenie bytu, poznania i miłości.
R: Jak można przekroczyć umysł?
M: Wiele jest punktów wyjścia- wszystkie one prowadzą do tego samego celu. Może pan na przykład zacząć od bezinteresownej pracy, rezygnacji z owoców swojego działania. Potem może pan zaniechać myślenia i wreszcie zrezygnować z wszelkich pragnień. W tym przypadku głównym działającym czynnikiem jest zaniechanie. Można jeszcze inaczej, na przykład przestać przejmować się wszystkim, czego się pragnie, o czym się myśli i czym się zajmuje, i po prostu zagłębić się w myślenie i odczuwanie owego jestem. Potem należy się w tym stanie utwierdzić. Może pan wówczas przeżywać różne doświadczenia, ale proszę pamiętać, że są to zjawiska przejściowe. Tylko odczucie „jestem” ma przetrwać.
R: Nie mogę dla takich praktyk zrezygnować z całego mego życia. Mam wiele obowiązków do spełnienia.
M: Ależ obowiązki swoje musi pan wypełniać! Działanie bez emocjonalnego zaangażowania, pożyteczne i nie wywołujące cierpień, nie będzie pana krępować. Może pan podejmować różne czynności i działać z wielkim zapałem, ale musi pan pozostawać wewnętrznie wolny i spokojny, z umysłem podobnym do zwierciadła, które wszystko odbija i samo pozostaje nie poruszone.
R: Czy taki stan jest osiągalny?
M: Nie mówiłbym o tym, gdyby było inaczej. Po co miałbym popisywać się fantastycznymi pomysłami?
R: Wszyscy powołują się na źródła pisane.
M: Ci, którzy znają tylko księgi, nie wiedzą niczego. Znać to być. To o czym mówię, znam nie z lektury i nie ze słyszenia.
R: Studiuję sanskryt pod kierunkiem profesora, ale w rzeczywistości studia moje nie wykraczają poza sztukę czytania. Ja jednak poszukuję drogi samorealizacji i znalazłem wreszcie potrzebne mi kierownictwo. Proszę mi powiedzieć, co mam czynić.
M: Jeśli czytał pan sanskryckie teksty, to po co pan pyta?
R: Teksty te podają wskazania ogólne, a jednostka potrzebuje szczegółowych instrukcji.
M: Największym nauczycielem – sadguru jest pańska jaźń. Nauczyciel zewnętrzny /guru/ to zaledwie kamień milowy na pana drodze. Tylko pański wewnętrzny nauczyciel będzie stale panu towarzyszył i doprowadzi go do celu. On sam wreszcie jest tym celem.
R: Do wewnętrznego nauczyciela niełatwo dotrzeć.
M: Ponieważ znajduje się on w panu i stale z panem przebywa, nie są to trudności poważne. Niech pan wejrzy w siebie i go odkryje.
R: Patrząc w siebie dostrzegam wrażenia, doznania, myśli, uczucia, pragnienia, niepokoje, wspomnienia, oczekiwania. Jestem w nich zanurzony jak w chmurze i nic nie widzę.
M: To pański wewnętrzny nauczyciel wszystko widzi. Tylko on jest, zaś wszystko inne wydaje się być. On jest pańską prawdziwą jaźnią, jedyną nadzieją i podstawą pana wolności. Niech pan go odkryje i trzyma się go, a będzie pan uratowany.
R: Wierzę panu. Kiedy jednak zaczynam naprawdę go szukać, wówczas mi ucieka.
M: A gdzie powstaje myśl, że on panu ucieka?
R: W umyśle.
M: A kto poznaje ten umysł?
R: Poznaje go świadek umysłu.
M: Czy przyszedł ktoś do pana i powiedział: Jestem świadkiem twego umysłu?
R: Oczywiście, że nie. Byłoby to wtedy tylko inne wyobrażenie w moim umyśle.
M: A więc kto jest tym świadkiem?
R: Ja sam.
M: A zatem zna pan świadka- sam pan jest tym świadkiem. Dlatego powtarzam: znać to być.
R: Tak, zdaję sobie sprawę, że jestem świadkiem, tą Najwyższą Świadomością. Ale jaką będę miał z tego korzyść?
M: Cóż za pytanie! A jakich korzyści pan oczekuje? Czy nie wystarczy, że wie pan, kim pan jest?
R: Jaka jest korzyść z samopoznania?
M: Samopoznanie pomaga zrozumieć czym pan nie jest i daje panu wolność od fałszywych wyobrażeń, pragnień i czynów.
R: Jeśli jestem tylko świadkiem, to co sprawia, że jakieś działanie jest dobre albo złe?
M: Dobre jest to, co pomaga panu w samopoznaniu. To co przeszkadza, jest złe. Poznanie swojej prawdziwej jaźni jest błogosławieństwem, zapomnienie o niej – cierpieniem.
R: Czy świadomość świadka jest prawdziwą jaźnią?
M: Jest to odbicie rzeczywistości w umyśle – buddhi. Ale rzeczywistość jest poza tym. Świadek jest bramą, którą wchodzi się do rzeczywistości.
R: Jakie jest zadanie medytacji?
M: Dostrzeganie fałszu w tym co fałszywe. Należy to czynić nieustannie.
R: A więc należy regularnie medytować.
M: Codzienna medytacja polega na rozróżnianiu pomiędzy prawdą i fałszem, i wyrzekaniu się fałszu. Jakkolwiek istnieje wiele rodzajów medytacji, do tego w końcu one się sprowadzają.
R: Proszę mi powiedzieć, jaka droga samorealizacji jest najkrótsza.
M: Żadna droga nie jest krótka ani długa, tylko niektórzy ludzie traktują samorealizację poważnie a inni nie. Mogę posłużyć się własnym przykładem. Byłem prostym człowiekiem, ale zaufałem mojemu Guru. To co kazał mi robić, robiłem. Polecił mi koncentrować się na odczuciu jestem – czyniłem to. Powiedział mi, że znajduję się poza wszystkim dostrzegalnym i pojmowalnym- uwierzyłem. Oddałem mu się całym sercem i duszą, poświęciłem mój cały wolny czas, musiałem jednocześnie pracować na utrzymanie rodziny. Dzięki mojej wierze i zaangażowaniu urzeczywistniłem własną jaźń – swarupa w ciągu trzech lat. Może pan wybrać taką drogę, jaka najbardziej panu odpowiada. Szybkość osiągnięć zależy od pańskiej powagi i zaangażowania.
R: Czy nie ma pan dla mnie szczegółowych wskazówek?
M: Proszę utwierdzić się w Najwyższej Świadomości jestem. Oto początek i koniec pańskiej drogi.
Bombaj 19 września 1970
Rozmówca: Przybywam z odległego kraju. Miałem trochę własnych doświadczeń i chciałbym podzielić się uwagami na ten temat.
Maharaj: Proszę bardzo. Czy zna pan siebie?
R: Nie jestem ciałem, nie jestem też umysłem.
M: Co sprawia, że pan tak uważa?
R: Nie czuję, żebym był w ciele. Wydaje mi się , że jestem poza tym miejscem, wszędzie. Jeśli chodzi o umysł, mogę go jak gdyby włączyć i wyłączyć. To sprawia że nie czuję się umysłem.
M: Gdy czuje pan, że jest wszędzie na świecie, czy pozostaje pan od niego oddzielony? Czy też jest pan światem?
R: I tak, i tak. Czasami czuję, że nie jestem ciałem ani umysłem, lecz jednym wszechwidzącym okiem. Gdy się w to zagłębiam, stwierdzam, że jestem wszystkim co widzę i staję się jednym ze światem.
M: Bardzo dobrze. A co z pragnieniami? Czy miewa pan jakieś?
R: Tak, przychodzą, krótkie i powierzchowne.
M: I co pan z nimi robi?
R: Cóż mogę robić? Przychodzą i odchodzą. Patrzę na nie. Czasem widzę moje ciało i umysł zajęte spełnianiem ich.
M: Czyje pragnienia zostają spełnione?
R: Są one częścią świata, w którym żyję. Dostrzegam je tak jak te drzewa i chmury.
M: Czy nie są oznaką niedoskonałości?
R: Czemu miałyby być? Są jakie są i ja jestem jaki jestem. Dlaczego miałoby mnie dotyczyć pojawianie się i znikanie pragnień? Oczywiście, oddziałują one na formę i treść umysłu.
M: Bardzo dobrze. Jaki jest pana zawód?
R: Jestem kuratorem sądowym.
M: Co to znaczy?
R: Młodociani przestępcy wypuszczani są z więzienia na okres próbny i specjalni opiekunowie obserwują ich zachowanie, aby pomóc im w nauce i znalezieniu pracy.
M: Czy musi pan pracować?
R: Kto pracuje? Praca po prostu się dzieje.
M: Czy jest ona panu potrzebna?
R: Jest potrzebna, bo daje pieniądze. Lubię pracę, gdyż styka mnie ona z żywymi istotami.
M: Do czego ludzie są panu potrzebni?
R: To oni mogą mnie potrzebować. Ich przeznaczenie sprawiło, że przyjąłem takie zajęcie. W końcu jest jedno życie.
M: Jak doszedł pan do swego obecnego stanu?
R: Naprowadziła mnie na drogę nauka Śri Ramany Maharishiego. Potem spotkałem niejakiego Douglasa Hardinga, który pomógł mi pracować nad pytaniem kim jestem?
M: Czy było to przeżycie nagłe czy stopniowe?
R: Zupełnie nagłe. Jak coś całkiem zapomnianego, powracającego do czyjegoś umysłu. Lub jak nagły przebłysk zrozumienia. Jakież to proste – powiedziałem. Jakie proste. Nie jestem tym, czym myślałem, że jestem! Nie jestem postrzegającym ani postrzeganym, jestem tylko postrzeganiem.
M: Nawet nie postrzeganiem, lecz tym, co czyni to wszystko możliwym.
R: Czym jest miłość?
M: Miłość jest wtedy, gdy nie ma poczucia różnicy i oddzielenia.
R: Czemu kładzie się tak wielki nacisk na miłość między kobietą i mężczyzną?
M: Bo tak bardzo dominuje w niej element szczęścia.
R: Czy nie jest tak z każdą miłością?
M: Niekoniecznie. Miłość może powodować ból. Nazywa ją pan wtedy współczuciem.
R: Czym jest szczęście?
M: Harmonią pomiędzy wnętrzem i tym co wewnętrzne. Z drugiej strony utożsamianie się z zewnętrznym powoduje cierpienie.
R: Jak się odbywa to utożsamianie?
M: Jaźń z natury zna tylko siebie. Z braku doświadczenia, cokolwiek postrzega, bierze za siebie samą. Cierpiąc, uczy się czuwać – wiweka i pozostawać sama – vajragja. Gdy właściwe postępowanie – uparathi stanie się dla niej normalne, potężny wewnętrzny bodziec – mukmusiutwa sprawi, że zacznie ona szukać swego źródła. Wreszcie zapala się świeca ciała i wszystko staje się jasne atmaprakaś.
R: Jaka jest prawdziwa przyczyna cierpienia?
M: Utożsamianie się z tym, co ograniczone – wjaktitwa. Wrażenie jako takie, nawet najmocniejsze, nie powodują cierpienia. Przysparza go umysł zaślepiony fałszywymi wyobrażeniami, przyzwyczajony do myśli jestem tym, jestem tamtym, obawiający się straty, pragnący zysku, cierpiący, gdy nie spełniają się jego nadzieje.
R: Mój przyjaciel miał co noc koszmarne sny. Przerażała go sama myśl o spaniu. Nic nie mogło mu pomóc.
M: Towarzystwo człowieka prawdziwie dobrego – satsangh mogłoby mu pomóc.
R: Samo życie jest zjawą senną.
M: Szlachetny przyjaciel jest najlepszym lekarstwem na wszystkie choroby fizyczne i umysłowe.
R: Czasem nie można znaleźć takiej przyjaźni.
M: Niech pan szuka wewnątrz siebie. Pańska jaźń jest najlepszym przyjacielem.
R: Dlaczego życie jest tak pełne sprzeczności?
M: Służy to zniweczeniu dumy umysłu. Musimy zdać sobie sprawę z tego, jak jesteśmy biedni i bezsilni. Dopóki łudzimy się tym, z czym się utożsamiamy, tym co wiemy, posiadamy i robimy, jesteśmy w fatalnym położeniu. Tylko dzięki odrzuceniu tego wszystkiego mamy szansę odkrycia naszego realnego bytu.
R: Czemu kładzie się nacisk na to odrzucenie?
M: Podobnie jak na samorealizację. Trzeba porzucić fałszywe ja, zanim się odkryje prawdziwą jaźń.
R: To ja, które nazwał pan fałszywym, jest dla mnie niepokojąco realne. Jest to jedyne znane mi ja. To, co nazywa pan prawdziwym ja, jest zaledwie pojęciem, rodzajem określenia, wytworem umysłu, pociągającą abstrakcją. Moje powszednie ja nie jest, przyznaję, piękne, ale jest ono moim jedynym. Mówi pan, że jestem innym ja, że posiadam inne ja. Czy pan je widzi? Czy jest ono dla pana rzeczywiste, czy też miałbym uwierzyć w coś, czego pan sam nie dostrzega?
M: Proszę nie wyciągać pochopnych wniosków. To co konkretne, nie musi być rzeczywiste, a co pojęciowe nie musi być fałszywe. Oparte na wrażeniach zmysłowych i ukształtowane przez pamięć postrzeżenia zakładają istnienie widza, którego natury nigdy pan nie zbadał. Niech pan poświęci temu całą swą uwagę i docieka z miłością, a odkryje pan wyżyny i głębie, o których pan nawet nie śnił, pochłonięty swym znikomym obrazem.
R: Muszę być we właściwym nastroju, by owocnie siebie badać.
M: Musi pan być poważny, oddany, szczerze zainteresowany. Musi pan być pełen dobrej woli wobec siebie.
R: Jestem wystarczająco samolubny.
M: Nie jest pan. Przez cały czas niszczy pan siebie i swoje ja, służąc obcym bogom, wrogim i fałszywym. Proszę być samolubnym we właściwy sposób. Niech pan dobrze sobie życzy i pracuje nad tym, co dobre dla pana. Niech pan usunie wszystko, co stoi pomiędzy panem a szczęściem. Trzeba być wszystkim, kochać wszystko, być szczęśliwym, uszczęśliwiać. Nie ma większego szczęścia.
R: Dlaczego w miłości jest tyle cierpienia?
M: Wszystkie cierpienia rodzą się z pragnień. Prawdziwa miłość nigdy nie zostanie zawiedziona. Jakże poczucie jedności mogłoby doznać zawodu? Zawiedzione może być tylko pragnienie ekspansji, podobnie jak inne pragnienia powstające w umyśle.
R: Jaka jest rola płci w miłości?
M: Miłość jest stanem bytu. Płeć jest energią. Miłość jest mądra, płeć ślepa. Gdy raz się zrozumie naturę miłości i płci, konflikt zniknie.
R: Jest tyle seksu, a tak mało miłości.
M: Bez miłości wszystko jest złe. Życie bez miłości jest złem.
R: Gdzie mógłbym znaleźć miłość?
M: Sam pan jest miłością, gdy nie ma w panu lęku.
Masz więcej pytań? Napisz do nas już dzisiaj! Niezależnie od tego, czy chcesz zamówić nasze usługi, masz pytania, komentarze czy po prostu chcesz podzielić się własną historią sukcesu, nie wahaj się skontaktować z nami pod adresem kontakt@kabalista.pl
Rekomendacja Korzystania z Profesjonalnych Usług w Kwestiach Zdrowotnych, Finansowych, Inwestycyjnych, Prawnych i Biznesowych
Droga Przyjaciółko/Przyjacielu,
Ważne jest, aby pamiętać, że wszelkie informacje i porady udzielane w zakresie zdrowia, finansów, inwestycji, prawa i biznesu mają charakter ogólny i nie mogą zastąpić indywidualnych porad specjalistów. Chociaż staram się dostarczać Ci wartościową wiedzę i wsparcie, zawsze zachęcam do konsultacji z odpowiednimi ekspertami w tych dziedzinach.
W przypadku kwestii zdrowotnych zawsze zalecam skonsultowanie się z lekarzem lub innym wykwalifikowanym specjalistą medycznym. Oni mają wiedzę i doświadczenie, które są niezbędne do udzielenia Ci właściwej opieki i porad dotyczących Twojego zdrowia.
Jeśli chodzi o sprawy finansowe, inwestycyjne, prawne i biznesowe, zawsze warto skorzystać z usług odpowiednich profesjonalistów. Doradcy finansowi, prawnicy, doradcy inwestycyjni i inni eksperci w tych dziedzinach posiadają specjalistyczną wiedzę i doświadczenie, które mogą pomóc Ci podejmować świadome i odpowiedzialne decyzje.
Pamiętaj, że każda sytuacja jest unikalna, a odpowiednie porady specjalistów są kluczowe dla osiągnięcia optymalnych wyników. Dlatego zawsze zachęcam do skonsultowania się z odpowiednimi ekspertami w zależności od konkretnej sytuacji.
Wszelkie informacje i porady udzielane przez mnie mają charakter ogólny i mają na celu jedynie informowanie i inspirację. Nie ponoszę odpowiedzialności za decyzje podejmowane na podstawie tych informacji.
Pamiętaj, że Twoje zdrowie, finanse, inwestycje, prawo i biznes są ważne, dlatego zawsze warto skorzystać z pomocy odpowiednich specjalistów, aby uzyskać spersonalizowane i rzetelne porady.
Pozdrawiam Cię serdecznie,
Twój Kabalista Martin